Obserwatorzy

czwartek, 10 lipca 2014

Part 8. I can't choose.



Następnej nocy spałam już trochę spokojniej, ale i tak minie trochę czasu, aż się przyzwyczaję do nowego otoczenia. Niektórym przychodzi to z łatwością, ale ja nie jestem przyzwyczajona do tego, zawsze trzymałam się swoich przyjaciół, nikogo nie chciałam poznawać i dopuszczać do tego mojego świata, teraz jest inaczej, jeśli tego nie zrobię, przegram.
Wczoraj spałam w spodniach od dresu i zwykłym podkoszulku, nic specjalnego, tak też poszłam do kuchni po śniadanie. Dzisiaj są eliminacje, ale dopiero wieczorem, mogłabym spać jeszcze, jednak obudziły mnie pozostałe osoby mieszkające w tym domu. Gdy widzę ich wszystkich razem, nie dochodzi do mnie, że jedna osoba odpadnie i to przeze mnie. Niestety takie są reguły gry.
-Ooo śpiąca królewna wstała – powitał mnie Samuel, a reszta zaczęła się śmiać. Nie widziałam w pomieszczeniu Kennedy, Oliver’a, Eric’a i Jack’a.
-Niestety sama musiałam się przebudzić – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do lodówki.
-Nie musisz się trudzić. Dla BWR śniadanie gotowe, no można powiedzieć że śniadanie – Taylor wskazał mi na stolik w kącie pokoju.
Gdy na niego spojrzałam, przypomniało mi się jak wczoraj w nocy mnie odwiedził, najwyraźniej o tym samym pomyślał, bo szeroko uśmiechnął się do mnie. Wzięłam jeden kubełek słodkości z wielką wystającą łyżką i wróciłam do nich. Josh i Samuel zawzięcie o czymś dyskutowali, a tymczasem Cory wyszedł z pokoju. Zjadłam połowę mojego „śniadania” i pod pretekstem zmiany ubrania poszłam za Cory’m. Nie miałam jeszcze okazji z nim porozmawiać, a skoro mam wyznaczyć osoby do eliminacji, muszę wiedzieć kto tu dla kogo jest. Na razie przekonałam się tylko do Dewon’a, a Taylor jest na dobrej drodze. Przechodziłam przez kolejne pokoje. Siedział w salonie w samym końcu domu. Odłożyłam kubełek, który trzymałam na komodzie i chwilę stałam w wejściu nie wiedząc co powiedzieć. Cory siedział na kanapie z białej skóry i wpatrywał się w swój telefon, natomiast ja stałam zaraz za oparciem mebla.
-Schowałeś się tu, bo boisz się dzisiejszych eliminacji? – zażartowałam.
Odwrócił się w moim kierunku i uśmiechnął się. Uznałam, że mogę do niego podejść. Usiadłam obok.
-Nie sądzę, żebyś to mnie próbowała stąd wyrzucić.
-Naprawdę? A skąd to możesz wiedzieć, może przyszłam żeby ci powiedzieć, że jesteś nominowany?
-Myślałem, że swoich nie będziesz wyrzucać.
-Swoich?
-Wiem, że jeszcze nie rozmawialiśmy, ale miałem okazję spędzić trochę czasu z pozostałymi dziewczynami i tym samym potwierdziło się, że nie przyjechałem tu dla nich.
-Nie mówisz tego dla tego, że dzisiaj możesz odpaść?
Zaśmiał się cicho. Nie był to nerwowy śmiech, który by zdradzał że jest winny i kłamie, to raczej śmiech jaki wyrażał oczywistość odpowiedzi na moje pytanie.
-Jeśli dziś nie odpadniesz, przekonasz się jakie są moje zamierzenia.
-Może będziemy mieć do tego sposobność – oznajmiłam i wstałam, aby nie miał pewności, że jest bezpieczny, musi się starać.
Jednak nie zrobiłam nawet kroku w stronę wyjścia, bo przyciągnął mnie do siebie, tak że usiadłam na jego kolanach okrakiem i zaczął mnie całować. Czy każdy facet w tym domu jest taki pewny siebie? Z początku chciałam go uderzyć, bo nie powinien myśleć że tak łatwo ulegnę, ale zanim tu przyjechałam, przyrzekłam sobie, że zrobię wszystko żeby wygrać, ale pocałunek nie jest niczym szczególnym. Muszę mieć go po swojej stronie, czym więcej będę miała sojuszników, tym mam większe szanse, aby wygrać.
Po dwóch minutach odsunęłam się trochę od niego.
-To i tak nie znaczy, że możesz być spokojny- szepnęłam mu do ucha, skomentował to cichym śmiechem.
Wstałam i odeszłam w kierunku kuchni, jednakże nie było dane mi dość do celu. W hallu natknęłam się na prowadzącego program, Jared’a. Szukał mnie dlatego, aby oznajmić mi, że w garderobie czeka na mnie specjalny prezent. Każda BWR dostaje jakiś prezent, oczywiście każdy jest inny. Sama 
miałam tam iść, oczywistym było że nie kręcą go ubrania, buty czy torebki. Weszłam do pomieszczenia, które tymczasowo jest dla mojej dyspozycji. Na stoliku pośrodku pokoju leżała bransoletka, zegarek i oryginalna, biała torebka Chanel. Bardzo ucieszyłam się z takiego prezentu. Z Chanel miałam tylko jedną torebkę która została u Emily, bo nie zmieściła mi się do walizek. Na myśl o przyjaciółce poczułam niemiły ścisk w brzuchu. Gdy tu przyjechaliśmy, zabrali nam telefony, nie wiem czemu, może żeby nikt nam nie podpowiadał co robić, ale przez to nie mam w jaki sposób skontaktować się z kimś poza uczestnikami programu.
Postanowiłam wreszcie się ubrać. Za kilka godzin mają odbyć się eliminacje, jeden facet nas opuści, a do tego ja mam się przyczynić. Nie mam pojęcia kogo wybrać.
Jako że do mojej dyspozycji są wszystkie ubrania najlepszych projektantów, od czasu zostania BWR ubieram się tylko w stroje tymczasowo należące do mnie. Tym razem wybrałam krótką, czarną sukienkę z głęboko wyciętym dekoltem, do tego założyłam złote buty na 12- centymetrowym obcasie. Kennedy i Loren nie mają ze mną szans.
Wyszłam z garderoby i skierowałam się prosto do kuchni, mając nadzieję że ktoś tam będzie. Spotkałam tam Dewon’a, Samuel’a i Eric’a. Gdybym miała wybierać, którego z tej trójki miałabym wyeliminować, to odpowiedź jest prosta, może w ten sposób dokonam wyboru? Podeszłam do nich i stanęłam obok Dewon’a, to było jasne, że jego najbardziej lubię, może to mnie pogrążyć, ale nie umiem tego ukryć.
-Decyzja podjęta? – zapytał mnie.
-A mówiłam ci, że jesteś nominowany?
-Nie.
-I masz odpowiedź.
Wiedział, że żartuję.
-Moglibyście mnie zostawić z Eric’iem? – zapytałam Dewon’a i Samuel’a.
Mam coraz mniej czasu, chciałam już mieć pierwszą osobę za sobą, przecież muszę to zrobić, powinnam już dawno tego dokonać, ale stchórzyłam. Nie teraz, bo jeśli nie ja to kto? Nie pozwolę Kennedy czy Loren wybierać, nie dam im tej satysfakcji, będę walczyć, żeby zostały BWR jak najmniejszą ilość razy.
-Nie mieliśmy jeszcze szansy porozmawiać – zwrócił się do mnie Eric, gdy zostaliśmy sami.
-Tak i właśnie dlatego jesteś nominowany. Miałeś trzy dni i z nich nie skorzystałeś, a ja potrzebuję tylko tych osób, które się starają, a ty tego nie robisz.
-Ale przecież…
-Podjęłam decyzję.
BWR – tak, jestem typową suką, bo nawet nie dałam mu okazji, żeby cokolwiek mi wytłumaczyć. Nie pozwoliłam mu, bo wiem, że jest tu dla Kennedy, nie dla mnie, czyli nie jest mi potrzebny.
Zostawiłam go w kuchni i wyszłam na taras, siedzieli tam Loren i Oliver. Nie było potrzeby jej wypraszać, przecież i tak dowie się, kto jest nominowany. Podeszłam tylko do nich i powiedziałam jej towarzyszowi, że stanie dziś w eliminacjach. Zdaję sobie sprawę, że ten kto zostanie w domu nie będzie mnie lubił, więc wybieram te osoby, z którymi nic mnie nie łączy.
Wróciłam do wnętrza i skierowałam się do salonu, tak naprawdę nie miałam pojęcia gdzie są wszyscy, ale postanowiłam poszukać, bo co innego mi zostaje zrobić? W salce kinowej znalazłam Kennedy i Dylan’a, ale to nie on jest moim następnym celem, nie jest wcale groźny. W salonie nie było nikogo, więc reszta musiała być w swoich pokojach. Nie pamiętam do końca, gdzie kto śpi, więc wchodziłam po kolei do wszystkich. W pierwszym nie było nikogo, w drugim tylko Brandon i Samuel. Porozmawiałam z nimi chwilę, ale miałam pół godziny do eliminacji, więc nie mogłam dłużej zwlekać. Weszłam do trzeciego pokoju, w którym były tylko dwa łóżka, a najwięcej osób.
-Wietrzysz pośladki? – zapytał mnie Taylor.
Nie było sensu robić z tego afery, przecież on jest po mojej stronie. Nic mi do tego, że to ze mnie żartował, ale na drugi raz nie odpuszczę.
-Lubię kusić – odparłam żartobliwie.
Kręciłam się trochę przy nich, co rusz odpowiadając kąśliwie na jakieś zaczepki, aż wreszcie uznałam że mam na serio mało czasu, więc wyciągnęła rękę do Jack’a. Podał mi dłoń i oboje wyszliśmy z pokoju.
-Powiem krótko. Jesteś nominowany. Przez trzy dni, ani razu nie rozmawialiśmy, nic nas nie łączy.
Kiwnął głową i poszedł do swojego pokoju, a skierowałam się w stronę salonu, gdzie mamy się spotkać przed pójściem na eliminacje. Moja władza się skończyła, tera Kennedy i Loren zadecydują kto ma odpaść. Wreszcie dołączyli do mnie pozostali, dziwnie się czułam tak sama siedząc. Miałam poczucie winy, ale to minie, chcę być BWR i wygrywać kolejne zadania i przyzwyczaję się do eliminacji, ale dzisiaj jest to jeszcze nowe doznanie i dużo mnie kosztuje. Muszę jednak dobrze grać, otaczają mnie kamery z każdej strony.
Sześć osób weszło do Sali eliminacyjnej, pozostali zostali w salonie czekając, aż się zakończy.
W pomieszczeniu do którego weszłyśmy, stały trzy, złote fotele w kształcie tronów. Na oparciu każdego z nich były wyszyte nasze imiona, moje było w środku, ale to chyba ze względu na to, że jestem BWR. Obok nas siedział na zwykłym, czarnym fotelu Jared – prowadzący. A naprzeciwko nas stała bordowa kanapa, w sam raz na trzy osoby.
Jared wygłosił mowę na temat, co się za chwilę wydarzy, nie słuchałam go. Wpatrywałam się w nominowanych, każdy miał nadzieję że stąd wyjdzie i wróci do salonu, ale jeden wróci do domu. Siedząc tutaj zdałam sobie sprawę, że nie jest wcale tak źle. To ja nominowałam, więc siedzą tu te osoby, na których mi nie zależy. Tak naprawdę ciekawi mnie tylko, kto odpadnie. Otrząsam się z myśli dopiero gdy słyszę moje imię.
-Tess – mówi nadal Jared – Otwórz proszę kopertę, która leży na poręczy twojego fotela.
Dopiero, gdy o niej powiedział, zobaczyłam, że naprawdę leży obok mojej dłoni. Jest przymocowana tak, aby nie spadła. Rozwiązałam kokardkę i otworzyłam kopertę. Na samej górze kartki pisało „Przywilej BWR”. Najwyraźniej moja władza jeszcze się nie skończyła.
-Odczytaj co jest tam napisane – pokierował mnie Prowadzący.
Zaczęłam więc czytać:
-„BWR ma prawo oddać pełnię władzy”.
Nie wiedziałam tak naprawdę o co chodzi, przecież Kennedy i Loren mają władzę.
-Możesz oddać władzę Loren albo Kennedy i wtedy jedna z nich wybierze kto zostanie, a kto wróci do domu – wyjaśnił Jared – Czy skorzystasz z tego przywileju?
-Tak – odparłam – Loren możesz zadecydować.
Wybrałam Loren, bo to nie jej faceci tu siedzą. Gdybym pozwoliła na to Kennedy, odesłałaby tego do którego najbardziej się nie przekonała, ona zna relacje między nią, a tymi facetami, a Loren nie, dlatego wybierze na oślep, chyba że potwierdzą się moje obawy i obie są związane w sojuszu, który ma doprowadzić do zniszczenia mnie, wtedy nic mnie nie uratuje, tylko moja walka.
Nadszedł czas aby faceci powiedzieli dlaczego mieliby zostać, słowa te mają skierować tylko do Loren, bo to ona tym kieruje. Ostatnio czego było trzeba wysłuchać, to moje wytłumaczenie dlaczego ich wybrałam.
-Poza wami rozmawiałam już z każdym chłopakiem. Mimo, że jesteśmy tutaj trzy dni, oni znaleźli na to czas, przynajmniej próbowali mnie choć trochę poznać, a wy nie. W ten sposób dowiedziałam się, że żaden z was nie jest tutaj dla mnie.
Nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć, dlatego zamilkłam.
Wszystko co dalej się wydarzyło było takie szybkie. Loren ocaliła Jack’a, który od razu wrócił do salonu. Następnie musiała wybierać pomiędzy Eric’iem, a Oliver’em. Nie zastanawiała się długo, jej tak samo jak mnie nie interesowało kto odpadnie, bo są oni po stronie Kennedy. Najwyraźniej przesadziłam z tym sojuszem pomiędzy dziewczynami. Eliminacje skończyły się, gdy Loren wypowiedziała imię „Eric”. To jego już nigdy nie zobaczymy. Spuścił głowę i wyszedł z pokoju. Poczułam się jeszcze gorzej niż dzisiaj rano. Chciałam za nim pobiec, zacząć krzyczeć, że jeszcze raz trzeba przeprowadzić eliminacje, ale siedziałam i wpatrywałam się w swoje ręce. Gdy mogłyśmy odejść, pozostałe dziewczyny poszły do salonu do chłopaków. Nie miałam humoru, nie mogłam już udawać, skierowałam się do mojej sypialni. Przynajmniej przez sen nie będę myśleć, że to ja usunęłam stąd Eric’a.
Zmyłam cały makijaż i rozebrałam się do bielizny. Miałam tylko nadzieję, że tutaj nie ma kamer i nie nagrywają mnie właśnie. Usiadłam na łóżku i załamałam ręce. Gdy już chciałam zakopać się w pościeli, ktoś bez pukania wszedł do pokoju. Myślałam, że to Taylor, bo już raz tak zrobił, ale się pomyliłam. Weszła tu osoba z którą jako jedyną mogłam teraz rozmawiać.
Dewon miał na sobie krótkie spodenki, tylko tę część garderoby. Musiałam długo siedzieć sama, skoro i on szykował się do spania.
-Czemu nie przyszłaś razem z Kennedy i Loren do nas?
-Nie miałam humoru.
-To tylko gra…
-Wiem, że to tylko gra, ale nie chciałam żeby ktoś odpadł.
-Tylko w ten sposób może ktoś wygrać.
Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
-Wiem kogo jeszcze chcę się pozbyć, dlatego chcę być dalej BWR – oznajmiłam.
-Rozmawiałem z chłopakami na ten temat z kim trzymają jak na razie. Wielu nie wie jeszcze, ale też sporo sądzi że to ty wygrasz. Nie powiem ci kto, ale musisz wiedzieć, że masz szanse, nie żałuj tych którzy odpadli, odpadli bo nie byli za tobą.
Powinnam grać, powinnam być suką, która ma kilka frontów, ale ja widzę tylko Dewon’a, tylko z nim chcę wygrać. Wiem, że jest inny przy pozostałych facetach, ale to na potrzeby oglądalności, rozumiem to. Mogę go poznać tylko w takich okolicznościach, gdy jako jeden jest przy mnie, by mnie pocieszyć.
Oparłam czoło o jego nagie ramie. Nie powinnam się użalać nad sobą. Co jeśli pomyśli, że chcę być tylko jego przyjaciółką? Wtedy zmieni stronę, stanie za Loren lub Kennedy z którą będzie mógł wygrać.
Dotknął mojego policzka, momentalnie zadrżałam. Podniósł moją głowę na wysokość jego spojrzenia. Nie mówił nic, ale wiedziałam o co mu chodzi. Nie zwlekając przejęłam inicjatywę i przyparłam do niego. Ten pocałunek nie był tak sztuczny jak ten z Cory’m, ale nie mogłam go porównywać do Taylor’a, bo do niego także coś czuję. Dewon przycisnął mnie mocniej do siebie, nie miałam ochoty go puścić, choć zdawałam sobie sprawę, że przywiązanie do jednego faceta wykopuje pode mną wielki dołek.
To tylko pocałunek, nie puszczam się z dopiero co poznanym chłopakiem. Mam swoje granice.
Przynajmniej tak sobie będę powtarzać i kiedyś w to uwierzę.

------------------------------------------------------------------

Dodałam kolejny, mam nadzieję, że przerwa nie była dość długa, ale zawsze się zbierałam i jakoś nie mogłam dodać, a aktualnie piszę rozdział 15!  Jeśli czytasz, skomentuj, wtedy wiem co sądzicie i ile osób czyta.