Obserwatorzy

środa, 30 kwietnia 2014

Part 3. News.

Nigdy bym nie pomyślała, że mogłabym tak długo myśleć o kimś, kogo zwyczajnie nie lubię.... albo wydaje mi się, że nie lubię. Gdy wstałam rano,następnego dnia po koncercie,  długo myślałam o tym co się wydarzyło w drodze powrotnej. Zawsze nie tolerowałam, wystrzegałam się One Direction, a jednak, nie mogłam zapomnieć, jakby moje nastawienie diametralnie się zmieniło, ale tak nie jest.
Czasami jednak są ważniejsze rzeczy, od takich rozmyślań...


-Mamo szybciej, bo się spóźnię!- zaczęłam krzyczeć, stoją na klatce schodowej, w tej sytuacji nie obchodziło mnie, że mogę obudzić sąsiadów.
-Mogłaś wstać wcześniej! Nie powinnaś tak ubierać się do szkoły!
Tutaj miała jednak rację, nie obudziłam się gdy zadzwonił budzik, chciałam spać jeszcze 'dwie' minuty, ale zrobiło się z nich pół godziny, tyle abym nie mogła zdążyć na metro.
Dalej już nie słuchałam co do mnie mówiła, bo próbowałam za nią biegnąć i równocześnie pisać do Trevor'a, któremu pewnie się wydaje, że spotka mnie zaraz w metrze.
Całą drogę do uniwersytetu wpatrywałam się w mój telefon, czekając aż odpisze, co zrobił dopiero gdy dojeżdżaliśmy do celu, a on pewnie dochodził do szkoły.
*Poczekam pod szkołą*- odczytałam sms w momencie gdy wysiadałam z auta, w rezultacie czego nie pożegnałam się z mamą i prawie weszłam pod samochód, który przejeżdżał obok. Jakiś facet zaczął się na mnie wydzierać, ale nie zwracałam na to uwagi, gdy Trevor mnie przytulił.
-Nie opłaca się już iść na wykład, mamy 10 minut spóźnienia.
-Nie musiałeś na mnie czekać.
-Ale chciałem.
Resztę czasu spędziliśmy na ławeczce za boiskiem. Ani trochę mnie nie dziwiło, że z nim czas leci tak szybko, wytłumaczenie jest proste: czuję się z nim tak prawdziwie i nikogo nie muszę udawać.
Na samym początku naszej znajomości, myślałam że jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami, cokolwiek o nim pomyślałam, ja się w tym od niego różniłam, ale poznając go, zrozumiałam że tak nie jest i to tylko pozory, które nas otaczają. Teraz jesteśmy do siebie tak bardzo podobni, jak to tylko możliwe. Oczywistym jest, że się kłócimy, ale nigdy to nic poważnego. Śmiejemy się z siebie, ale zawsze sobie pomagamy w trudnych chwilach. Na samym początku naszej przyjaźni, gdy nie byłam jeszcze z Zac'iem, najwięcej śmiechu dawały nam plotki, które roznosiły się wokół nas i nawet nadal krążą. Ludziom było trudno nie myśleć, że jesteśmy razem, byliśmy ( i nadal jesteśmy) nierozłączni, to samo nas śmieszy i z tego samego powodu się smucimy, plotki są tutaj oczywistością, nawet my niekiedy sami żartujemy, ale to wszystko, to tylko żarty, przyjaźń damsko-męska istnieje, a na naszym przykładzie nie można temu zaprzeczyć.
Niechętnie zebraliśmy się dopiero, gdy usłyszeliśmy w wewnątrz kampusu, nie ma takiego spokoju, jak podczas wykładu, co oznaczało, że musiał się już skończyć. Niechętnie udaliśmy się do wejścia. Zawsze gdy szliśmy we dwójkę, trzymaliśmy się za ręce, a to kolejny powód by rozsiewać nieprawidłowości. Weszliśmy w tłum studentów zmierzających do kawiarni lub na następny wykład.
Wkrótce zobaczyliśmy przyjaciół (i Zac'a) idących ku nam, więc Trevor błyskawicznie puścił moją dłoń i razem ze mną, zaczął wszystkich witać, czyli stała i niezmienna czynność w chwili gdy widzimy się po raz pierwszy w dniu. W tym miejscu rozdzieliliśmy się, on poszedł z chłopakami, a mnie zagarnęły dziewczyny.
-Żałuj, że nie widziałaś miny Zac'a jak tylko wy nie stawiliście się na wykładzie.
-O co ci chodzi? - nie zrozumiałam o co chodzi Jess.
-Zaciskał zęby ze złości! No wiesz, jego najlepszy przyjaciel i była dziewczyna...
-Przestań! - trąciłam ją łokciem - Przecież wiecie, że się tylko przyjaźnimy.
Oczywiście, że wiedziały, ale nikt nie oparł się pokusie, żeby spytać, czy na pewno jest tak, jak mówimy. Na wykładach niektórzy okręcali się w miejscach tylko po to, żeby na mnie spojrzeć. Miałam dość tego, że plotki osiągnęły już taki zasięg, ale nawet nie miałam ochoty każdemu z osobna tłumaczyć, że nie jestem z Trevor'em. Właśnie dlatego z chęcią przystałam na propozycję Rick'a, żeby iść po szkole do KFC. Może inni myślą, że to takie oklepane miejsce, jednak my właśnie lubimy takie miejsca, gdzie jest straszny tłok i nikt nie będzie podsłuchiwał naszych rozmów. Najbardziej denerwowało mnie w tym wszystkim, że praktycznie przez cały czas Zac był gdzieś w pobliżu, więc musiałam cały czas pamiętać o tym, żeby przypadkiem się do niego nie odezwać, bo nie tak łatwo zmienić przyzwyczajenia.


Po ostatnim wykładzie, jakim była Filozofia Starożytna, wszyscy wpakowaliśmy się do samochodu Rick’a i skierowaliśmy się w stronę centrum miasta. W drodze tylko raz spojrzałam przez okno, resztę czasu byłam zajęta rozmową z przyjaciółmi. Jednak, gdy to zrobiłam, od razu moją uwagę przykuł wielki bilbord, na moje nieszczęście, była to reklama nowych perfum One Direction, jakby ta sprawa nie chciała, żebym ją zapomniała. Cały tydzień żałowałam, że poszłam na ten koncert.

Mimo, że nie spotkałam od tamtego momentu JEGO, widywałam go w telewizji, w Internecie, w gazetach czy we własnych koszmarach i miałam tego serdecznie dość.
Miałam rację, w KFC było strasznie dużo osób, ale po dokładnym obejrzeniu lokalu zobaczyliśmy wolny stolik, Jess wraz z Rick’iem i Zac’iem, poszli go zająć, a ja, Trev i Ems poszliśmy stanąć w kolejkach głodnych i rządnych jedzenia mieszkańców Londynu. W sumie to zamówiliśmy wszystkiego stanowczo za dużo, ale kto by się wracał po to by zamówić kolejne porcje gdyby zabrakło czegokolwiek, w ten sposób nie musimy się ruszać od stolika, a nasze brzuchy mogą swobodnie rosnąć. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy około 3 godziny, starałam się ten cały czas ignorować Zac’a, ale było szczególnie trudno gdy wchodził mi w środek zdania, nie dając mi szansy na dokończenie tego co zaczęłam. W pewnej chwili po prostu nie wytrzymałam.
-No i ten pies gryzł tego kota, a ona rzucała w niego tymi pietruszkami. Chociaż chciałam coś zrobić nie…
-Podasz mi ketchup? – Zac zwrócił się do Rick’a, przerywając mi tym w połowie zdania.
-Nie mogłeś poczekać? – odparowałam, pierwszy raz od naszego zerwania odezwałam się do niego.
-Oj proszę, nikt nie chce słuchać twoich historii o tym jak ratowałaś kota, który teraz już pewnie zdechł.
-Naprawdę? Znasz lepsze historie? A może odpowiesz nam wszystkim o tym jak przespałeś się z tą dziewczyną z obozu, co? – spojrzałam na zszokowane twarze pozostałych- No chyba, że chciałeś żeby ta sprawa nie ujrzała światła dziennego.
-Trzymaj się swoich spraw, dziwko.
Wtedy już nie wytrzymałam. Nikt poza naszym stolikiem tego nie usłyszał, ale ja mam dobry słuch i moi przyjaciele także. Żadna osoba nie zdążyła nic powiedzieć, a ja już rzuciłam się na jego twarz z zamiarem zrobienia mu jak największej krzywdy, siedział po mojej prawej co ułatwiało mi to. Jednak nie miałam okazji cokolwiek mu zrobić, bo Trevor odciągnął mnie szybko na bok, gdy zobaczył że się uspokoiłam, usiadł między mną a Zac’iem. Nikt nie zamierzał tego skomentować i byłam im za to wdzięczna, na dodatek Jess i Rick wciągnęli mnie w rozmowę na temat koncertu Maroon 5 w najbliższy miesiąc, więc przestałam myśleć o wynajęciu płatnego mordercy dla mojego byłego, co oczywiście było grubą przesadą, kierowała mną tylko złość.
Wróciliśmy do domu metrem, po kolei wysiadaliśmy na odpowiednich przystankach. Poza innymi, obcymi ludźmi, zostałam tam po jakimś czasie sama z Trevor’em.
-Mam się nie łudzić, że pogodzisz się z Zac’iem, prawda?- zaczął, choć już od początku nie podobała mi się ta rozmowa.
-Prawda. Widziałeś jak się zachowywał. Przepraszam, nie chcę o tym rozmawiać.
-Dobrze, ale chcę żebyś wiedziała, że nie zawsze się z nim zgadzam, a tym razem przesadził. Jestem w pełni po twojej stronie.
Dałam mu sójkę w bok i uśmiechnęłam się lekko. Trev zawsze umiał mnie rozbawić, nawet w smutnych czy okropnych sytuacjach.
-Dzięki. Na ciebie można liczyć.
Nie mieliśmy już czasu na poruszenie nowego tematu, bo musiał już wysiadać. Wcale się nie nudziłam, bo i ja opuściłam metro na następnym przystanku. Po kilkunastu minutach weszłam do domu. W pokoju odłożyłam torebkę i wróciłam do kuchni, aby wziąć z szafki wielką paczkę ciastek i następnie usiadłam ciężko na sofie obok mamy, która pomimo włączonego telewizora, wpatrywała się w laptopa na jej kolanach. Na ekranie dojrzałam jakieś skomplikowane wykresy, diagramy i zestawienia. Nigdy nie próbowałam się w to bawić, przerastało mnie od samego patrzenia. Mama jest z zawodu architektem i taką też ma pracę. Ja natomiast od zawsze interesowałam się historią, dlatego wybrałam historię ogólną jako mój kierunek na studiach, nie ważne że są nikłe szanse na znalezienie pracy w tym zawodzie. Zawsze mogę pracować w firmie ojca. Tata ma biuro finansowe- prościej mówiąc- cyferki, czyli kolejna dziedzina w którą nigdy bym się nie wdrążyła.
Akurat trafiłam na wieczorne wiadomości. Głupoty o kraju, czyli Obama i inni politycy, których nie znam. Następnie pogoda, co mnie tyle zaskakuje co ściana w moim pokoju, czyli wcale a wcale. Potem jest dział celebrytów. Nicky Minaj, ile ma implantów? Zac Efron i Josh Hutcherson na rozdaniu nagród MTV Movie. I oczywiście coś czego mogłam się spodziewać, tylko nadal łudziłam się nadzieją, że w jakiś cudowny sposób mnie to ominie.
-Harry Styles z popularnego na całym świecie boy bandu One Direction – zaczyna dziennikarka- chyba znalazł już swoją wybrankę. Nie możemy niestety zdradzić więcej szczegółów, ani my, ani żadni reporterzy w Wielkiej Brytanii, gdy Harry wniósł oficjalne ostrzeżenie, aby nikt nie publikował żadnych informacji na temat owej dziewczyny. Możemy zdradzić jedynie, że jest ona zwykłą dziewczyną. Para poznała się na urodzinach kolegi Harry’ego z zespołu, Niall’a Horan’a.
Następnie Styles odwiózł dziewczynę swoim motorem. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń. Musi być to coś poważnego, skoro Harry Styles chce by ta znajomość była częścią jego prywatności.
Gdy dziennikarka skończyła byłam w szoku. Musi coś dla niego znaczyć…. Chce by ta znajomość została częścią jego prywatności…. Odwiózł dziewczynę motorem. Te wszystkie zdania tłukły mi się w głowie, dziwne że siedząca obok mama tego nie słyszała.
-Właśnie dlatego sądzę, że celebry ci powinni trzymać się celebrytów, to by zmniejszyło ilość plotek.- odezwała się mama znad laptopa.
-Tak, chyba tak- wymamrotałam tylko. Nadal byłam w szoku.
Nie w pełni świadoma, położyłam się na swoim łóżku i wpatrywałam w sufit. Przyszło mi kilka sms’ów, ale nie mogłam się poruszyć, nadal łudziłam się, że to wyjątkowo koszmarny sen.
‘Musi coś dla niego znaczyć…’ Dopiero gdy odważyłam się przewrócić na bok, zrozumiałam jak bardzo jestem zmęczona, od razu zmorzył mnie sen.

-----------------------

Tak baaaardzo Was przepraszam za to, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale teraz już obiecuję, że będą się pojawiać regularnie :) Mam znów wenę, zmieniłam całkowicie fabułę, mam nadzieję, że Wam się spodoba :*
Postaracie się o 10 komentarzy? :)

piątek, 4 kwietnia 2014

Part 2. It's party time!



-Patrz! Ta będzie dobra!- Emily wskazała na złotą sukienkę z wystawy.
-Nie, wyglądałabym jak lampki choinkowe- zaprzeczyłam kręcąc głową i dalej przeglądałam wieszaki.
Była już sobota, pierwszy tydzień nauki zleciał dość szybko, a za niecałe 6 godzin miał rozpocząć się ten nieszczęsny koncert. Jessica i Emily wyciągnęły mnie na zakupy, obie uparły się, abyśmy założyły sukienki, ale mnie nie za bardzo podobał się ten pomysł, bo taki strój raczej nie pasuje na koncert, ale z drugiej strony pasuję na imprezę na którą idziemy potem...
Nasze zakupy trwały już jakiś czas, a Ems i Jess zdążyły już zakupić sukienki dla siebie. Jednak ja nie byłam tak optymistycznie nastawiona jak one, przechodziłam przez sklep obojętnie, a gdy mi się już coś spodobało, oglądałam tę rzecz na tyle długo, że zaczęłam dostrzegać minusy w rezultacie czego, znów odkładałam na wieszak i szukałam czegoś innego. Cały mój negatywizm brał się stąd, iż wiedziałam że mój były też tam będzie, a to psuło całą zabawę i idee mojego wyjścia. Cały tydzień skutecznie go omijałam, choć nadal należy do mojej paczki (nie moja decyzja) starałam się nawet na niego nie patrzeć, bo od razu przypominały mi się jego spokojne, nietknięte winą słowa, a to bolało najbardziej, ta obojętność. Trudno było mi myśleć o dobrej zabawie przy zespole, którego wprost nienawidzę i do tego z moim ex przy boku.
Myślałam o tym wszystkim przechadzając się po następnych sklepach z niedbałym wyrazem twarzy. I wtedy coś mnie uderzyło. Przecież nie będę tam tylko z nim i tym głupim zespołem, będą moi prawdziwi przyjaciele, którzy nigdy mnie nie zawiedli, to właśnie oni (Trev, Jess, Ems, Rick) są dla mnie podparciem w tym wszystkim i to dla nich tam pójdę i będę się bawić tak jak zawsze, nie zważając na pozostałe towarzystwo.
Postanowiłam skupić się i kupić coś w M&Co. Toteż przeszukiwałam dokładnie każdy rząd ubrań, a Jessica i Emily śledziły moje poczynania. Znalazłam coś co przykuło moją uwagę - czerwoną sukienkę z którą jakaś kobieta wchodziła do przymierzalni, musiała być to ostatnia sztuka, gdyż na żadnym wieszaku nie wisiała podobna do tej. Szczęście zaczęło mi sprzyjać, bo nawet nie zdążyłam wymyśleć sensownej taktyki, a owa kobieta wyszła z przymierzalni z bordową bluzką, zapewne aby ją odwiesić lub zmienić rozmiar. Nie wahałam się długo, prędko weszłam do jej kabiny i porwałam czerwoną sukienkę, po czym schowałam się w przymierzalni obok. Dziewczyny nie mogły powstrzymać salwy śmiechu, kiedy ta kobieta, oburzona i sfrustrowana, miotając przekleństwami na personel, wyszła ze sklepu. Wtedy mogłam już swobodnie przymierzyć sukienkę.
-Nie wiem co ona sobie myślała, ale ta sukienka na pewno na nią by nie weszła - mruknęłam niby to od niechcenia do dziewczyn odchylając kotarę, co skwitowały następną falą śmiechu.
Po kilkunastu minutach wyszłyśmy ze sklepu i skierowałyśmy się na dworzec. Kupiłam tą sukienkę, choć było widać że sprzedawczyni podejrzewała mnie o zabranie tej sukienki tamtej kobiecie. Mimo że ten ciuch nie pasował na taką okoliczność, a raczej na jakiś szkolny bal czy coś w podobie, ale doszłam do wniosku że w połączeniu z jeansową kurtką i martensami nie będzie wyglądać już tak elegancko.
Razem z dziewczynami jechałyśmy metrem do mnie, to tam przyjadą po nas chłopaki, autem Rick'a jak zawsze. Emily i Jess zostawiły już u mnie wcześniej dodatki takiej jak: kurtka czy buty.
Nigdy nie rozumiałam idei chodzenia na wysokich obcasach, co bardzo często robiły moje przyjaciółki. Wszystkie jesteśmy średniego wzrostu (ja: 175, Ems: 170, Jess: 172 cm) więc nie musimy dodawać sobie centymetrów, ale Jessica i Emily bardzo często zakładały wysokie obcasy. Sama nie miałam ani jednej pary szpilek, jestem zgorzałą zwolenniczką trampek, vansów i martensów. Nie mam zamiaru chodzić na obcasach, po pierwsze dlatego że nie umiem, ale są też okropnie niewygodne.
Miałyśmy jeszcze trochę czasu do tego, aby zacząć się szykować, dlatego dziewczyny przekonały mnie do obejrzenia czegokolwiek o One Direction. Pewnie nie wytrzymałabym żadnego wywiadu etc. bo od razu zaczęłabym się śmiać z ich głosów, dlatego już wolałyśmy obejrzeć jakiś teledysk, by w ogóle wiedzieć czego się mamy spodziewać, bo ostatnim razem słyszałyśmy ich dwa lata temu więc całokształt mógł się zmienić.
 Otworzyłyśmy pierwsze lepsze wideo, nie chciałyśmy szukać i bardziej zagłębiać się w ten temat.
Ale nie był to żaden teledysk, ani urywek z koncertu, ale film. Dałyśmy radę tylko pierwsze kilka minut, bo nie mogłyśmy opanować śmiechu, gdy pokazywali jak wyglądali, gdy przyszli do X-factora.
-Widzałyście jego loczki? Wyglądał jak wystylizowany pudel!
-Wiem kto to był! Harry Styles. - oświadczyła wszystko wiedząca Emily, a ja i Jess przestałyśmy się śmiać.
-Skąd ty to wiesz?
-Moja siostra kiedyś oglądała jakiś program o nich na E!, mówili o wielkich podbojach sławnego Styles'a, który uwielbia wysokie blondynki - tu spojrzała znacząco na mnie.
-Jesteś chora! - krzyknęła i uderzyłam ją poduszką, która leżała obok mnie.
-Jesteś chora! - powtórzyła Jess.
Godzinę później zaczęłyśmy się szykować, co było tak chaotyczne, jak tylko być mogło. Gdy stałyśmy już w sukienkach albo raczej dopiero w sukienkach, zapukała i weszła do pokoju moja mama.
-Tess? Masz mój zielony sweter w paski?
-Tak, jest gdzieś pod łóżkiem. - rzuciłam niedbale w jej stronę i zaczęłam zapinać naszyjnik.
Zdałam sobie sprawę, że wcale nie schyliła się aby go znaleźć, tylko nadal czeka na mnie. Westchnęłam głośno, dając jej tym do zrozumienia, że zły sobie czas wybrała na szukanie swetra i zanurkowałam pod łóżko. Po chwili wstałam trzymając jej sweter i kilka innych rzeczy, które dawno zgubiłam. Podałam jej to o co prosiła, a resztę wrzuciłam na dno szafy.
Dalej już nikt nam nie przeszkadzał, mogłyśmy się w spokoju przygotowywać, dopóki nie podjechał Rick z chłopakami i zaczęli trąbić do tego czasu, aż zeszłyśmy. Miałam ten niefart siedzieć między Trevor'em a Zac'iem, ale mój przyjaciel chyba to wyczuł, więc całą drogę podtrzymywał rozmowę, dzięki temu mogłam odwrócić się do niego.
Przed budynkiem w którym miał mieć miejsce koncert utworzyła się gigantyczna kolejka, więc jeszcze do środka nikogo nie wpuścili. Te wszystkie dzieci osłupiały na nasz widok, chyba kogoś takiego się nie spodziewali. Sprzyjającym faktem było, że Rick znał jednego z ochroniarzy przy wejściu, dlatego od razu nas wpuścili, na co ta dzieciarnia bardzo się zbulwersowała. Nasze miejsca były pod samą widownią, co pewnie było sprzeczne z tym po co tu przyszliśmy, ale może Ben tak to zaplanował, że nikt nie zobaczy naszej transakcji. Po kilku minutach odkąd weszliśmy, reszta widowni również zajęła swoje miejsca, prawdopodobnie musieli ich wpuścić po tym, jak my weszliśmy. Jedna dziewczyna obok mnie płakała cały czas, a wzrok utkwiony miała w wejście na scenę, a następne dwie po drugiej stronie krzyczały póki zespół nie wbiegł na scenę.
  W sumie to mogło być gorzej. Muzyka zmieniła się, ale nadal nie dość, żebym mogła słuchać jej na codzień, ale i oni nie byli już tak straszni jak wcześniej, lecz na żadnego nie zwróciłam szczególnej uwagi. Z Trevor'em skakaliśmy jak dzieci obok przedrzeźniając je, widzieliśmy nawet że perkusista śmieje się z tego co robimy, więc przestaliśmy i zaczęliśmy robić sobie zdjęcia, bo chyba nikt by nie uwierzył że MY byliśmy na takim koncercie.
 Po opublikowaniu jednego ze zdjęć na Instagramie, zobaczyłam Ben'a który przedzierał się przez tłum ku nam. Był równie niezadowolony z obranego miejsca jak my. Wszystkie pieniądze miałam ja, ale swoje 500 gram brał każdy, ponieważ nie mogliśmy ryzykować, że jedną osobę złapią, jak już to wszyscy w tym siedzimy. Ben zniknął tak szybko jak się pojawił, ale koncert zmierzał ku końcowi, jednak przez resztę czasu widziałam, że jeden z członków zespołu przyglądał mi się, a w pewnym momencie wydawało mi się że pokręcił przecząco głową z poważną miną, czyżby widział wszystko? Ważne jednak było to, że nas nie wrobił.
Impreza miała się odbyć w lokalu, w którym byliśmy już kilka razy. Zostawiliśmy auto pod Areną O2, bo Rick nie będzie w stanie nas odwieść, chyba...
 Tylko gdy pokazaliśmy ochronie zaproszenia i weszliśmy do środka, udaliśmy się do męskiej łazienki - wszyscy, z czego kilku facetów uśmiechało się do mnie, Jess i Ems. Tylko w tym pomieszczeniu mogliśmy wciągnąć pierwszą dawkę. Zrobiliśmy to jak najszybciej, by móc  wyjść i zajął stolik. Gdy reszta już siedziała, podeszłam do wielkiej misy z kostkami lodu i różnymi rodzajami alkoholu, było coś czego pragnęłam... ale nie tylko ja.
-Jack Daniells'? Odważny wybór.- zwróciła się do mnie ta sama, z którą trzymałam butelkę, ani ja, ani on nie planowaliśmy puścić.
-Radziłabym ci raczej martwić się o siebie.
Zaśmiał się krótko, a wyglądał jakoś znajomo.
-Nie wyglądasz na taką osobę...
-Czyli na jaką? Słuchaj, nudzisz mnie, weź coś innego.
Znowu się uśmiechnął.
-Trochę niepoprawnie zaczęliśmy, pewnie to wiesz, ale z grzeczności się przedstawię...
-Nie obchodzi mnie twoje imię, więc i moje nie powinno cię obchodzić.
-Jesteś tu z kimś? Bo jak nie, to możesz dołączyć do mnie i moich znajomych.
-Wolałabym siedzieć pod stołem, ale nie, jestem z przyjaciółmi.
-Tylko?
-Jeśli to nieudolne pytanie czy mam kogoś, to nie, aktualnie jestem sama, a teraz przepraszam cię, chciałabym odejść.
Puścił butelkę, znów krótko się zaśmiał i odprowadził mnie wzrokiem. Dopiero gdy usiadłam koło Jess, ostatni raz na mnie spojrzał i odszedł do swojego stolika.
Pierwszy drink...
Drugi drink...
Trzeci drink....
Czwarty....
Piąty....
Szósty....
Zaczęliśmy tańczyć w samym centrum sali, tak żeby każdemu pokazać jak się bawić, bo większość osób siedziało i rozmawiało. Cały czas widziałam, że tamten chłopak mi się przypatruje, ale postanowiłam na to nie zważać.
Po jakimś czasie moi przyjaciele chcieli wracać, a ja wręcz przeciwnie. Nie chcieli mnie zostawiać, ale widząc w jakim są stanie wręcz ich wypchnęłam przez główne drzwi. Tańczyłam jeszcze jakiś czas z innymi,a gdy postanowiłam wracać, zdałam sobie sprawę, że Jess miała mój telefon.
-Cholera! - syknęłam.
Zaczęłam przedzierać się przez tłum, aż wpadłam na kogoś. Znowu ten sam chłopak.
-W sumie to dobrze, że to ty, słuchaj mogę mieć do ciebie małą prośbę?
-Po tym jak zabrałaś mi Jack Daniells'a?
-Odkupię ci.
-Nie trzeba, tylko żartuję. Czego ci trzeba?
-Dałbyś mi zadzwonić? Mój telefon zabrała moja przyjaciółka, a ja chciałabym wracać.
-Pójdźmy na taki układ, posiedzisz jeszcze godzinę, a potem sam cię odwiozę, bo też będę wracać.
-W takim stanie będziesz prowadzić?
Wzruszył ramionami, ale się zgodziłam, nie wydawał się kimś podejrzanym. Usiadłam obok niego, naprzeciwko dwóch facetów, z czego jeden patrzył na mnie tak jakoś dziwnie, jakby .... z porządaniem.
-Mam nadzieję, że natknę się na ten beznadziejny zespół który tutaj jest - powiedziałam do niego, a ten się tylko zaśmiał.
-Harry! - zawołał ktoś chłopaka, który miał mnie odwieść. już przy wejściu, gdy wychodziliśmy.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę skąd go kojarzę. No tak! Harry Styles, zrobiło mi się trochę głupio, bo obraziłam jego zespół, przy nim.
Zdziwiłam się, że jeździ motorem, ale posłusznie wsiadłam. Nie jechał tak źle jak sądziłam. Odwiózł mnie prosto do domu, tak jak obiecał. Na miejscu, zsiadłam pośpiesznie z motoru.
-Przepraszam, że obraziłam twój zespół.
-Nie szkodzi, wiele osób to robi. Możesz mi to wynagrodzić.
Podniosłam wysoko brwi.
 -Nie o to mi chodzi!- wytłumaczył się pośpiesznie- Możesz zdradzić mi swoje imię.
Odwzajemniłam uśmiech i odwróciłam się plecami do niego, ale chwilę później znów spojrzałam na niego.
-Tess!
I weszłam do budynku.

--------------------------
A więc .... 2 rozdział ;) mam nadzieję, że się spodoba, bo dość długo go pisałam, ale opłacało się.
Trochę zwlekałam z dodaniem rozdziału, bo mój przyjaciel natarczywie szuka tego bloga :)
Muszę się zabrać za 3, ale pojawi się w święta, bo na razie na prawdę mam za dużo nauki -.-
Macie jakieś pytania? ---> http://ask.fm/oliviablogger