Obserwatorzy

piątek, 27 czerwca 2014

Part 7. First task.



Nie wiem z jakiego powodu, ale nie mogłam dłużej spać. Otworzyłam oczy i spojrzałam na budzik przy lampce nocnej, jest 6.03. Nie było sensu leżeć dalej w łóżku, dlatego wstałam i poszłam do łazienki załatwić poranne sprawy. Nie malowałam się jeszcze, nie miałam na to teraz ochoty. 
Założyłam za dużą flanelową koszulę i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Wszystko jest takie nowe, niczego nie znam, boję się każdego nowego dnia. Razem z kubkiem gorącej kawy usiadłam na jednej z szafek.
W domu nie znalazłam żadnych oznak nadchodzącego zadania, mało prawdopodobnym było że będzie ono wewnątrz, ale zawsze mogę poszukać. Rozejrzałam się dookoła. Jeszcze wczoraj o tej porze byłam w domu Emily i moje wyobrażenia nie przypominały tego. Ten dom jest wielki. Każdy pokój ma wymiary 12x10, co po prostu zwalało z nóg, jednakże każde pomieszczenie było tak umeblowane, że wyglądało na mniejsze. Za mną stały 3 lodówki. W jednej produkty do śniadania, w drugiej do obiadu, a w trzeciej słodycze, ciasta, lody i inne. Nie miałam ochoty nawet się poruszyć, by nie zrobić nawet najcichszego hałasu, napawałam się ciszą, której już tak dawno nie miałam. Jestem na kompletnym odludziu, nie ma samochodów w pobliżu, ludzi wrzeszczących do siebie na ulicy, kompletnie nic. Przymknęłam na chwilę oczy, tym samym przenosząc się w mój świat. Co by było gdybym została w domu? Czy właśnie teraz spędzałabym czas z Trevor’em?
-Lunatykujesz czy po prostu wolisz spać w kuchni? – usłyszałam głos naprzeciwko mnie.
To Dewon, stał obok w samych spodniach od piżamy i uśmiechał się.
-Nie mogłam spać.
-Długo tak siedzisz? – spytał, a sam skierował się w stronę ekspresu do kawy, który przed chwilą używałam.
-Może pół godziny.
-Planujesz jak zostać dziś BWR?
-Po co mam planować i tak zostanę. Nie widzę konkurencji w Kennedy czy Loren.
Zaśmiał się cicho.
-Ostro pogrywasz. W takim razie będziesz musiała kogoś nominować.
-Owszem, może to będziesz ty. Najpierw jednak wolę wyeliminować fanów blondynki.
-Całkiem przyzwoita strategia.
-Lata praktyki.
-Lata? To co robiłaś przed tym jak tu przyjechałaś?
Przygryzłam lekko wargę. Znów stanął obok mnie przyglądając mi się badawczo.
-To co wszyscy – odparłam wymijająco.
-Nie jesteś skora do zwierzeń.
-Nie wiem czy mogę ci ufać.
-Naprawdę? – zapytał.
Pochylił się nade mną i złączył nasze wargi. Znów się nie opierałam, choć powinnam. Możliwe było, że tylko ze mną pogrywa, a spoufala się z Loren lub Kennedy. Gdy lekko się ode mnie odsunął, kątem oka zobaczyłam że się uśmiecha. Wziął kubek, który leżał obok mnie.
-Uważaj na blondynkę. Lubi wdawać się w bójki. –ostrzegł mnie i wyszedł.
Tylko gdy zniknął mi z pola widzenia i ja zeskoczyłam z szafki i poszłam do siebie. Muszę z tym skończyć, póki jeszcze nie do końca z tym zaczęłam. Inni nie mogą myśleć, że Dewon to mój numer 1, wtedy się ode mnie odsuną, a gdy już to zrobią, Loren lub Kennedy mogą nominować Dewon’a, gdy zostaną BWR. Sama go nie uratuję.
Z powrotem wyszłam z pokoju, gdy usłyszałam, że nie tylko ja nie śpię. Już chyba wszyscy zgromadzili się w kuchni, przygotowując śniadanie żartowali i śmiali się. Gdy weszłam, wszyscy skierowali wzrok na mnie i znowu rozległo się „łoooo” tak jak gdy pierwszy raz mnie zobaczyli, tak będzie już zawsze?
Cory objął mnie ramieniem i poprowadził bliżej.
-To na co masz ochotę.
-Umiem sobie sama zrobić śniadanie.
Usłyszałam śmiech kilku osób obok. Na tym właśnie polega moja gra, mam być trudna do zdobycia, jednocześnie okazując jakieś przywiązanie do każdego z nich.
-Nie chcesz żeby cię ktoś wyręczył? – włączył się Taylor ukazując rząd białych zębów.
-A oferujecie coś specjalnego? – zapytałam ich obu.
-Dla ciebie wszystko – odparł Taylor.
Usiadłam obok Brandon’a i przyglądałam się poczynaniom Taylor’a i Cory’ego. Czułam na sobie wzrok wielu osób, ale nie zważałam na to. Muszę mieć sojuszników, prawdziwych zawodników którzy mają szansę wygrać, z pozostałą częścią powinnam się obchodzić ostrożnie i wciskać im tyle łgarstw na ile tylko mnie stać. Po jakimś czasie, Cory postawił przede mną talerz z dwoma goframi w kształcie serc, a Taylor miseczkę z truskawkami w czekoladzie. Oboje usiedli naprzeciwko z talerzami naleśników. Nie zdążyłam się do nich odezwać, bo do kuchni wszedł prowadzący Jared. Dzisiaj miał na sobie ciemnogranatowe jeansy i białą bluzkę, najwyraźniej wczorajszy strój był tylko na specjalne okazje.
-Mam nadzieję, że podoba wam się tutaj – zaczął – Dzisiaj czas na pierwsze zadanie. Macie godzinę na uszykowanie się, a potem spotkamy się na zewnątrz za domem.
Gdy tylko to powiedział, uśmiechnął się i wyszedł.
 My jednak postanowiliśmy spotkać się w hallu żeby razem udać się na to zadanie. Poszliśmy się przebrać. Założyłam strój jak na co dzień, gdyż zwykła spódniczka może mi przeszkadzać w wykonaniu danego zadania, a muszę zostać BWR, by od początku pokazać że ze mną nie warto zadzierać i że to ja jestem głównym zagrożeniem dla Kennedy i Loren.
Po jakimś czasie wyszłam z pokoju i skierowałam się do hallu. Pewnie będę musiała wkrótce przyzwyczaić się do uczucia, gdy wszyscy się na mnie patrzą, ale schlebia mi to. Szeroko uśmiechał się do mnie Brandon, więc to do niego podeszłam, od razu zajął mnie rozmową na temat dzisiejszego zadania. Jesteśmy w środku lasu, mam nadzieję, że nie będziemy musiały wybudować szałasu.
Wreszcie, gdy jako ostatnia przyszła Kennedy, wyszliśmy na zewnątrz. Z jakiejś odległości spostrzegłam trzy wysokie krzesła z jakimiś stolikami obok, a obok nich Jared’a, naprzeciwko stał dość duży telewizor, zastanawiało mnie tylko jak go włączyli skoro jesteśmy na dworze.
-Witajcie! – powitał nas ponownie Jared, pewnie na potrzeby kamer- Loren, Tess, Kennedy, proszę zajmijcie miejsca.
Usiadłyśmy na krzesłach, można było się spodziewać że usiądę w środku, tylko ja mogę być w centrum.
Faceci ustawili się w rządku po naszej lewej.
-Na telewizorze zostaną pokazane zdjęcia sławnych osób, do których porównują się panowie. Waszym zadaniem jest wskazanie, o kogo chodzi. Pomogą wam w tym tabliczki, które leżą na stolikach, macie je podnieść w chwili gdy fotografia zniknie z ekranu, ale nie pokazujcie nikomu. Niektórzy panowie porównują się do kilku osób. Wygra ta, która będzie miała najwięcej punktów – wytłumaczył nam zadanie.
Czułam się już pewniej, łatwo mi rozpoznać do kogo kto się upodabnia. Spojrzałam na facetów, byli trochę spięci, czyli pewnie zawyżali swoje atuty.
Na ekranie pojawiło się pierwsze zdjęcie. Brad Pitt. Rozejrzałam się, to musiał być Dylan, nikt więcej nie mógłby się upodobnić do tego celebryty, wzięłam ze stolika tabliczkę ze zdjęciem Dylan’a i położyłam ją na kolanach. Wreszcie fotografia zniknęła z ekranu. Podniosłam tabliczkę.
-Dziewczyny zdecydowały jednogłośnie, że to Dylan uważa się za kopię Brad’a Pitt’a. I miały rację.– oznajmił Jared.
Następnie wyświetliło się zdjęcie Christiano Ronaldo. Do niego pasowali mi Brandon i Jack, nie mogłam się zdecydować. Gdy fotografia zniknęła, podniosłam jednak tabliczkę ze zdjęciem Jack’a, nie wydaje mi się że Brandon jest tak płytki by porównywać się do sławnego piłkarza. Nie tylko ja miałam wątpliwości, Kennedy wskazała Brandon’a, a Loren tak jak ja Jack’a. Okazało się, że to jednak mój wybór był trafny. Blondyna zeszła z toru, teraz rywalizowałam już tylko z Loren.
Następnie ukazał się Zac Efron – proste, Cory jest do niego podobny. Potem Taylor Lauthner – Brandon, Will Smith – Samuel itd. Najgorzej było stwierdzić, kto jest podobny do Corbina Bleu’a, bo żaden nie był. Z pewnym wahaniem wybrałam Josh’a, zdradzała go jego mowa ciała, uśmiechał się lekko, jakby na coś oczekiwał. Ten wybór już nie był jednoznaczny.
-Kennedy wskazała Oliver’a, Tess Josh’a, a Loren wskazała Samuel’a. Poprawnie powinniście wskazać na… Josh’a! Gratuluję Tess, zostajesz nową BWR.
Zaczęłam sobie bić brawo, tak jak chłopaki mi. Wiedziałam, że wygram, to było zbyt proste zadanie. Prowadzący kazał mi stanąć obok niego.
-Jako BWR masz dostęp do garderoby, ale najpierw wybierzesz partnera na randkę dla siebie oraz dla Kennedy i Loren.
Musiałam się chwilę zastanowić. Nie wiedziałam kogo wybrać, najlepiej wybrałabym trzech facetów, ale mogłam tylko jednego.
-Jak dotąd lepiej niż pozostałych poznałam tylko Dewon’a, więc to jego wezmę dzisiaj – oznajmiłam.
Powinnam dalej poznawać, ale z Dewon’em najbardziej chciałam spędzić ten wieczór, jego osoba bardzo mnie fascynuje, jest taki tajemniczy, ale zarazem bezpośredni.
-Natomiast Kennedy pójdzie z Eric’iem, a Loren z Michael’em – dodałam.
Wszyscy odeszliśmy w kierunku domu. Nie wiedziałam, kto się zawiódł, kto jest zły, a komu przykro. Nie chciałam się tego dowiedzieć, bo już jutro będę musiała nominować trzy osoby. To dobry krok do wyeliminowania moim przeciwników, ale jeszcze nie znam wszystkich i nie mogę powiedzieć kto trzyma ze mną, a kto przeciw, co jak nominuję mojego, a on odpadnie? Zmniejszę własne szanse na wygraną.
Postanowiłam jednak dziś o tym już nie myśleć. Za dwie godziny rozpocznie się moja randka, na tym się chce teraz skupić. Nie było mi jednak dane wejść do pokoju.
-Tess! Jesteś pierwszą BWR, dla twojej dyspozycji jest garderoba! – Jared zaprosił mnie gestem dłoni do pokoju w którym jeszcze nigdy nie byłam. W wielu pomieszczeniach jeszcze nie byłam, wiele drzwi jest zamkniętych na klucz.

Weszliśmy do garderoby. Było tam wszystko, od biżuterii, przez kosmetyki, po najróżniejsze torebki. Było to chyba najlepsze miejsce w tym domu. Opłaca się zostać BWR, nawet tylko dla tego pokoju, to istny raj.
-Masz dwie godziny na przygotowanie się. Musisz wiedzieć, że to będzie podwójna randka. Weźmiesz jeszcze jednego partnera, zastanów się kto to będzie. A teraz pójdę przekazać tą wiadomość Kennedy i Loren.
Kiwnął głową, uśmiechnął się i odszedł.
Drugi partner? To raczej nie będzie randka. Skoro mogę wybierać, wezmę ze sobą Brandon’a. Chcę go lepiej poznać. Wydaje się być miły i uczciwy, ale jednak dostał się do tego programu, nie może mieć tylko pozytywnych cech, a gdy poznam negatywne, łatwiej będzie mi przeciągnąć go na moją stronę.
 Przeszukałam wszystkie wieszaki i zdjęłam biały crop top oraz miętową spódniczkę. Do tego dołączyłam pudrowe szpilki i w tym samym kolorze kopertówkę. Włosy zawsze mam starannie ułożone, z natury układają się w naturalne fale co tylko mi pomaga. Zrobiłam tylko makijaż i byłam gotowa.
Teraz muszę tylko zaprosić Brandon’a na randkę. Wyszłam z garderoby już uszykowana. W salonie było kilku facetów, w tym Dewon również uszykowany. Minęłam ich bez słowa, tylko się uśmiechnęłam i weszłam do kuchni. Siedzieli tam Brandon, Taylor, Cory, Samuel i Josh.
-Proszę, proszę. Przyszłaś się pochwalić tym jak wyglądasz? – zażartował Taylor.
-Nie ostatni raz, przyzwyczaj się.
Podeszłam do Samuel’a, żeby zbić ich z tropu, ale tylko wzięłam ciastko z talerzyka obok jego ręki. Nadal trzymając je w dłoni, wyciągnęłam drugą ku Brandon’owi i wzięłam go na balkon. Ciasteczko odłożyłam na stoliku, bo nie miałam na nie ochoty, to było tylko dla uśpienia ich czujności. Facet, którego chciałam wziąć na randkę, uśmiechnął się do mnie, najwyraźniej nie wiedział o co mi chodzi, albo podejrzewał że chcę go nominować, co na pewno się nie stanie, są inni których postawię na tym miejscu.
-Mogę wziąć drugiego chłopaka na randkę – oznajmiłam.
-Tak, a kto to będzie? – zapytał, ale chyba domyślał się, że po to go wzięłam na balkon.
-Chciałabym cię lepiej poznać, dlatego ubierz się ładnie i wróć do mnie.
Ukazał białe zęby, pocałował mnie w policzek i odszedł. Poczekałam chwilę i również wróciłam. Poszłam do salonu, by odszukać Dewon’a, rozmawiał z Michael’am. W hallu Kennedy prawdopodobnie zapraszała Cory’ego na randkę, jako drugiego partnera. A Loren rozmawiała z Dylan’em. Czemu wszystko robią w tym samym czasie?
Na szczęście nie musiałam długo czekać. Brandon zaraz wrócił, a wtedy mogliśmy wyruszyć. Przed domem stały trzy, czarne mini-vany. Pierwszy był większy i do tego dla mnie i moich dwóch partnerów. W środku mieliśmy do dyspozycji trzy kieliszki i szampana. W ten sposób czas zleciał mi bardzo szybko i nawet nie zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu. Restauracja „Another Dinner” w Liverpool. Producenci najwyraźniej zdali sobie sprawę, że jeszcze mało się znamy, dlatego takie miejsce jest bezpieczne i ułatwi nam poznanie. Jako BWR, ja i moi partnerzy mieliśmy stolik z dala od innych. Jedzenie było niesamowite, przynajmniej dla mnie, bo zawsze jadłam albo fast food, albo gotowe dania.
-Brandon, może powiesz mi czemu akurat Taylor Lauthner?- zapytałam, gdy skończyliśmy rozmowę o dzisiejszym zadaniu.
-Moja siostra tak stwierdziła, dlatego gdy spytali się mnie do kogo się porównuje, przyszło mi do głowy tylko to nazwisko.
-Taylor jest niezwykle umięśniony, a jak z tobą? Masz co pokazać?
Uśmiechnął się tylko i wstał, po czym podniósł bluzkę na chwilę. Ma niesamowity kaloryfer, z wyglądu nie wydaje się silny, ale najwyraźniej musi być, pozory mylą. Gdy Brandon usiadł na swoim miejscu, Dawon trochę się zirytował. Dlatego wzięłam go na bok, pod pretekstem, że chcę spędzić z nim chwilę sam na sam. Najwyraźniej w towarzystwie jakiegoś rywala zachowuje się niespokojnie. Inaczej jest otwarty, wesoły i pewny siebie, zaczęłam go lubić coraz bardziej, ale gdy Brandon został ze mną sam na sam i jego zaczęłam darzyć większą sympatią. Randka udała się znakomicie, wydaje mi się że mam już dwóch facetów w mojej grupie. Zgrywając niedostępną, pocałowałam ich w policzki i wróciłam do swojego pokoju. Krótki prysznic i położyłam się w łóżku. Zamknęłam oczy tylko na chwilę, a usłyszałam że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zapaliłam pośpiesznie lampkę przy łóżku i zobaczyłam Taylor’a szczerzącego się do mnie. Następna osoba która ma niczego sobie wyrzeźbienie, chyba chciał je pokazać, bo ma na sobie tylko spodnie od piżamy.
-Czemu tu przeszedłeś? – zapytałam wstając z łóżka.
-Chciałem się tylko zapytać, czemu to mnie nie wzięłaś dzisiaj?
Zaśmiałam się cicho, ale tak naprawdę nie znałam odpowiedzi.
-Może zasłużysz następnym razem.
-A tym razem nie zasłużyłem? Nominujesz mnie?
Byliśmy siebie tak blisko, że nie miało nawet sensu opierać się przed pocałunkiem. Przywarliśmy do siebie, gdy nasze wargi rytmicznie ocierały się o siebie. Nie mogliśmy ustać w miejscu, dlatego gdy poruszyliśmy się następne kilkanaście centymetrów, upadliśmy na łóżko.
-Nadal nie zasłużyłem?
-Nadal.
-Postaram się bardziej. Nie będę mógł się od ciebie opędzić.
-Naprawdę?
 Pochylił się nad moją twarzą, myślałam że znów mnie pocałuje, ale tylko przejechał językiem bo moich otwartych ustach. Naprawdę chciał w ten sposób grać? To ja jestem BWR i to mnie ma słuchać, ale spodobała mi się jego postawa. Zaśmiał się cicho i szybko wymknął się z pokoju. Zgasiłam światło.


---------------------------------------------------------------------------------------
Wakacje! <3 Nareszcie, gdybym miała dłużej siedzieć w szkole to chyba bym zwariowała! Rozdział na sam początek tych pięknych dwóch miesięcy!

sobota, 7 czerwca 2014

Part 6. New people in my ambience.



Nie wiedziałam czego się spodziewać. Przez ostatni tydzień uparcie przeszukiwałam Internet w celu wyszukania jakichkolwiek informacji na temat programu Polowanie Na Faceta, ale cały czas stykałam się z mało dokładnymi informacjami jak np.: premiera odbędzie się za ponad miesiąc. W sumie to nie miałam pojęcia, ile cały program zajmie czasu, od producentów dowiedziałam się jedynie tyle, że okres ten można umieścić w przedziale 1.5-3 miesiące, równocześnie zależy to od oglądalności. W sumie to i mnie to martwi, nigdzie nie jest napisane, że ten serial(?) reality-show (?) będą oglądać tysiące, jednak zrobię wszystko, aby wygrać 50 tyś. Funtów, nieważne jakim kosztem.
Od kłótni z rodzicami mieszkam u Emily, dlatego że jako jedyna z naszej paczki ma własne mieszkanie, nie jest duże, ale i tak z chęcią mnie przyjęła. Od czasu afery dużo się zmieniło. Rozumiem jak bardzo krzywdziłam mamę przez całe życie, a teraz miało miejsce tylko tego zawiązanie, nie wiem jak sobie radzi, nie miałam żadnych wiadomości z domu, ale trudno mi nadal zapomnieć, to świeża sprawa, ciężko zostawić za sobą tak jakby poprzednie życie. Jest mi teraz o wiele trudniej, nie chodzę już teraz pięć razy w tygodniu na uczelnię, nie robię praktycznie nic, prócz spotykania się ze znajomymi, a ja nie potrafię siedzieć bezczynnie, ciężko mi z tym. Do tego niszczy mnie fakt, że tak jakby żyję na utrzymaniu Emily.
W wyznaczony dzień (5 marca) wstałam dość wcześnie, choć budzik miałam ustawiony na 8.00 rano, nie mogłam spać przez te emocje. Wyobrażałam sobie to miejsce do którego jadę już wiele razy, ale prawda jest taka, że nie mam pojęcia czego się spodziewać.
Około 10.00 rano pod dom podjechała czarna limuzyna, ta skrócona wersja. Jednak miałam jeszcze godzinę na własne sprawy, kierowca najprawdopodobniej uniknął korków albo chciał się po prostu zdrzemnąć. Gdy wsiądę do tego pojazdu, nie będzie już odwrotu, chyba że wyskoczę w trakcie jazdy.
Nie musiałam już poświęcać czasu na przygotowania, bo wcześniej ubrałam się w obcisłą mini sukienkę i założyłam do tego jedne z kupionych par butów, czarne na 13-centymetrowej szpilce. Moje wszystkie bagaże również były zapakowane w bagażniku. Przez chwilę zastanawiałam się, jak muszą się teraz czuć dwie pozostałe uczestniczki programu (nie wliczając jedenastu facetów).
Moje przemyślenia na ten temat zakłócili Jess, Ems, Trev i Rick, przyszli po to żeby się pożegnać, choć ewidentnie będzie to trudniejsze dla mnie niż dla nich, bo ja jadę w nieznane, a oni mają siebie. Zaczęłam od Rick’a, bo stwierdziłam że będzie z nim najprościej, zawsze jest uśmiechnięty, otwarty i wie kiedy co powiedzieć, ale teraz był wyjątkowo małomówny, choć dobry humor nie opuścił go do końca. Powiedział mi w żartach, że jak nie wygram to nie mam po co wracać. Rozbawiło to mnie, ale po części miał rację. Po nim podeszła do mnie Jessica, z nią było trudniej. Wybuchła płaczem, więc zrobiłam to samo, nie mogłam powstrzymać potoku łez. Stałyśmy przytulone około 5 minut. Nie odzywałyśmy się do siebie, bo nie musiałyśmy. Otarłam łzy – dziękując sobie, że wcześniej użyłam wodoodpornego tuszu do rzęs- a potem wysłuchałam monologu Emily, starała się utrzymywać pogodę ducha, pocieszała wszystkich, wspierała mnie i za to jestem jej wdzięczna.
Został tylko Trevor. Odeszliśmy kawałek dalej, aby być poza zasięgiem wzroku przyjaciół. Nasze pożegnanie miało być bardziej… prywatne.
-Obiecaj mi, że przyjedziesz z kasą – odezwał się dopiero, gdy podeszliśmy do wielkiej jabłoni.
Uśmiechnęłam się, sądząc że tylko się zgrywa, ale był poważny.
-Postaram się.
-I że program cię nie zmieni.
-Nawet nie wiem dokładnie o co tam chodzi.
-Obiecaj!
-Obiecuję. Trevor po co to? Sądziłam że mnie znasz.
-Oczywiście, dlatego najchętniej bym cię tam nie puścił.
Nie chciałam pytać dlaczego, po jego twarzy wywnioskowałam, że nawet nie miałby ochoty odpowiadać, tylko go przytuliłam, to najwięcej co mogłam w tej sytuacji zrobić. Też nie pragnęłam jechać, to przez ten strach przed nieznanym, ale musiałam. Odsunęłam się dopiero, gdy znów przemówił. Ujął wtedy moją twarz w dłonie. Byliśmy siebie bardzo blisko, ale nigdy nie aż tak jak teraz. To jego akt desperacji, żeby zatrzymać mnie?
-Nigdy bym nie pomyślał, że sprawy się tak potoczą.
-Ja też nie.
-Myślałem, że mamy jeszcze dużo czasu.
-Ale na co?
Nie odpowiedział, w jego oczach ujrzałam wahanie, tak silne jak jeszcze nigdy. Cały czas je widziałam, gdy coraz bardziej zbliżał swoją twarz do mojej, aż wreszcie jego wargi spoczęły na moich, aby rozpocząć z początku delikatny, aż w końcu pełen namiętności i rozpaczy pocałunek, tak jakby był naszym pierwszym i ostatnim. Nie odepchnęłam go, nie chciałam.
-Przepraszam, nie powinienem tego robić w takim momencie, ale chcę żebyś wiedziała, że masz do kogo wróć.
-Nie przepraszaj.
-Będę na ciebie czekać. Zawsze.
Nie odpowiedziałam mu, bo nie wiedziałam co, ale zatrąbił samochód i to mnie uratowało.
-Już czas – Trevor lekko się uśmiechnął.
Jeszcze raz przytuliłam i wsiadłam do limuzyny. Nie ma już odwrotu.
O programie i o miejscu posiadłości, na której spędzę przyszły czas wiedziałam tyle co nic, jechałam w nieznane.
Próbowałam uporządkować w głowie informacje, które jak dotąd posiadałam. Tak więc, są trzy dziewczyny wśród uczestników, prócz tego jedenastu facetów. Dokładnie nie wiem, ale żeby wygrać, ma zostać jeden, a on wybierze z nas trzech jedną – skomplikowane – zatem muszę mieć dobry kontakt z wszystkimi, niezależnie od tego, czy chcę tej znajomości czy też nie. Po każdym zadaniu odpada jeden facet. Na miejscu miałam być pierwsza z dziewczyn, dlatego postanowiłam zrobić na chłopakach jak najlepsze wrażenie, będę pierwsza i ostatnia, zapamiętają mnie dobrze.
Jechaliśmy bardzo długo, kilka razy przysnęłam, ale starałam się tego nie robić, bo byłam zmuszona po tym poprawiać makijaż, dlatego postanowiłam bezcelowo gapić się w okno: pola, łąki, lasy, gdzie my jesteśmy? Okazało się, że wcale nie przebywamy setek kilometrów, to nasze tępo jest takie wolne.
Po jakimś czasie zaczęłam się bawić różnymi przyciskami. Skończyłam, gdy znalazłam szampana i to nim zajmowałam się kolejną godzinę, do tego mogłabym się przyzwyczaić.
Od faceta, który prowadził samochód, odgrodzona byłam czarną ścianką, dlatego nie miałam z kim porozmawiać, a do przyjaciół nie będę dzwonić, bo niedawno się żegnaliśmy. Wróciłam do gapienia się w szybę. Tym razem krajobraz się zmienił. Gdy byłam zajęta sączeniem szampana z butelki nie zauważyłam, że jesteśmy w jakimś mieście, a raczej byliśmy, bo ukazała mi się tabliczka z nazwą miasta – Liverpool.
Zaczęłam sądzić, że kierujemy się w stronę morza i zostało nam jeszcze góra dwie godziny drogi, ale po jakimś czasie, może po 15-stu minutach samochód zwolnił i wjechaliśmy na całkowicie pokrytą kamieniami uliczkę, która prowadziła prosto do lasu. Najwidoczniej nie był to żaden skrót, tutaj mieliśmy jechać. Wreszcie gdy wyjechaliśmy spomiędzy drzew, dotarliśmy do wykarczowanego tereny, gdzieś w centrum tego lasu, gdzie po środku stał piękny, nowoczesny dom. Limuzyna zatrzymała się przed długimi schodami, najprawdopodobniej prowadzącymi do wejścia.
-Jesteśmy na miejscu- oznajmił szofer, choć nadal był poza zasięgiem mojego wzroku-Jestem pewny, że wygrasz.
Też bym chciała być tego pewna, pomyślałam. Jednakże jego uwaga wywołała uśmiech na mojej twarzy, więc gdy wysiadałam nie musiałam uśmiechać się sztucznie, co było wymagane przez kamery, które zaczęły być teraz stałym elementem mojego przyszłego życia w tym domu.
W butach, które miałam na sobie, mierzyłam jakieś 185 cm. Pewnie, gdy będę niżsi faceci, będę zmuszona zdjąć obuwie. Byłam świadoma, że już mnie kaperują, dlatego uniosłam wysoko głowę i ruszyłam naprzód po wysokich schodach prowadzących do wejścia. Nigdy nie chodziłam w tak wysokich butach, dlatego była zdziwiona, że ani razu się nie zachwiałam i dotarłam na szczyt schodów . Miałam przed sobą szklane drzwi, za którymi widziałam elementy wystroju wnętrza, wszystko tak samo okazałe jak sam dom z zewnątrz, jednak nie miałam teraz nimi przejść do środka. Po prawo stało jedenastu – sądząc po ich posturze i wyglądzie – mężczyzn.
Gdy tylko im się pokazałam rozległo się grupowe „łoooo” przerywane pogwizdywaniem, klepali się również po plecach i coś o mnie mówili. Uśmiechnęłam się do nich szeroki i podeszłam, aby się z nimi przywitać. Cory, Eric, Dylan, Dewon, Brandon, Sam, Michael, Taylor, Oliver, Jack, Josh. Każdy pocałował mnie w policzek. Spodobało mi się takie zainteresowanie, bo choć na uczelni wielu by dało, żeby się ze mną umówić (niektórzy nawet to robili) to zawsze był przy mnie jakiś chłopak, Trevor, Rick czy Zac, dlatego inny nie miał dostępu, a tutaj każdy ma, w większym czy mniejszym stopniu. Szczególnie spodobali mi się Brandon, Taylor i Dewon, ale nie miałam szansy przekonać się czy mają tylko ładne twarze, bo przyszła kolejna uczestniczka – Loren, druga brunetka. Na samym początku przytuliła mnie, trochę obojętnie odwzajemniłam uścisk, a następnie skierowała się do chłopaków, spodobało mi się to, że nie wszyscy całowali ją w policzek, co znaczyło że mam przewagę. Po upływie 10 minut przyszła trzecia dziewczyna, tym razem blondynka – Kennedy. Nade mną miała tylko przewagę w kolorze włosów, niektórzy faceci są fanami blondynek, poza tym wygląda ja plastikowa lala, na pierwszy rzut oka widać, że miała poprawione usta i nos. Mimo to, musiałam być miła. Z przyjaciółmi trzeba być blisko, ale z wrogami jeszcze bliżej.
Po jakimś czasie utworzyły się małe grupki. Loren rozmawiała z Josh’em,Oliver’em, Jack’iem i Sam’em, Kennedy odnaleźli fani blond włosów, czyli Michael, Dylan i Eric, a ja z Taylor’em, Cory’m, Dewon’em i Brandon’em. Po jakimś czasie, Dewon bardzo elokwentnie i ostrożnie by się nie zdradzić, odciągnął mnie na bok. Dostał ode mnie dużego plusa, bo znamy się niecałą godzinę, a już chce być ze mną sam na sam. Rozmawialiśmy bardzo ogólnikowo, bo nie wiemy co nas łączy, jednakże utwierdziłam się w fakcie, że nie jest tylko przystojny. Musieliśmy skończyć, gdy wysoki facet w czarno-złotym garniturze otworzył drzwi do domu od wewnątrz i wyszedł ku nam. Przedstawił się jako Jared Hestings, prowadzący programu. Ma jakieś 40 lat, ale nadal jest przystojny. A jeśli chodzi o wiek, zauważyłam że to ja jestem tu najmłodsza, przynajmniej tak mi się wydaje.
 Weszliśmy do środka i na tym skończyła się dzisiejsza praca prowadzącego. Naprzeciwko wyjścia była kuchnia połączona z salonem, a boczne korytarze prowadziły do naszych sypialni. Dziewczyny miały własny korytarz, na którym mieściły się 3 pokoje, więc każda ma osobny. Ze względu na liczebność płci przeciwnej, faceci musieli rozdzielić między siebie 4 pokoje. Wyszło na to, ze w pierwszym zamieszkają Josh, Eric i Dylan, w drugim Cory, Josh, Samuel, w trzecim Oliver, Michael, Brandon, a w ostatnim (najbliżej mojego) Taylor i Dewon, nie leżało w moim interesie to, że oboje są w tym samym pokoju, bo Dewon jak i Taylor, ale jest jeszcze Brandon.
Każda sypialnia miała własną łazienkę, a oprócz tego w domu była jeszcze sala kinowa, sala gier, pokój eliminacyjny, a na zewnątrz basen, do którego będziemy mieli dostęp dopiero, gdy któraś z dziewczyn zostanie BWR (Bitch Who Rules – suka która rządzi), a to stanie się już jutro, po pierwszym zadaniu.
Ustaliliśmy, że najpierw pójdziemy się rozpakować, a za godzinę spotkamy się w salonie, aby się lepiej poznać. Była to okazja, żebym przynajmniej zapamiętała ich imiona, bo na razie rozróżniam Taylor’a, Brandon’a, Dewon’a, Cory’ego i Samuel’a.
Mój pokój jest bardzo ładny, w porównaniu do poprzedniego jest bardzo czysty, jasny, schludny i przytulny. Moje 3 walizki już stały u podnóża łóżka. Położyłam je na nim i zaczęłam wszystko wyjmować. Po upływie 40-stu minut były już puste, więc upchnęłam je na dnie dwóch szaf, które teraz miałam tylko do mojej dyspozycji. Nie było sensu się już przebierać, bo w takiej sukience ewidentnie spodobałam się facetom. Nie miałam nic więcej do roboty, więc wyszłam z sypialni z myślą, że będę pierwsza w salonie. Zdziwiło mnie, że już znajdowała się tam połowa osób, brakowało dziewczyn, dwóch wysokich, tego najniższego i blondyna. Zostałam ochoczo zaproszona do miejsca między Taylor’em, a Cory’m, więc nie mogłam narzekać. Dewon podał mi kieliszek szampan, gdy weszły Kennedy,a zaraz za nią Loren, ucieszyłam się ponownie, bo nikt nie udostępnił im miejsca tak jak mnie, ale zmartwiłam się bo przyszły tu razem, co oznacza, że mogły zawrzeć sojusz przeciw mnie. Okazało się, że nieobecni faceci są w większości fanami blondynki, można było się tego spodziewać.
Na początku rozmawialiśmy w grupach, ale tak nie było jak się poznać, dlatego usiedliśmy twarzami do siebie. Kennedy, która pewnie sądzi, że jest najmądrzejsza z nas wszystkich, zaproponowała grę w „prawda czy wyzwanie”. Aby zacząć, Samuel zgłosił się na ochotnika. Ta gra trwała dość długo, dlatego nie zdążyłam zająć miejsca osoby dawającej pytania i zadania. Pytania były z początku proste, jak skąd jesteś, ile masz lat itp. Okazało się przy tym, że jednak tylko ja mam 20 lat, dalej Michael, Eric i Josh mają po 21. Dylan, Dewon i Samuel 22, Loren i Brandon po 23, a Kennedy, Dylan i Taylor po 24, a co bardziej nieprawdopodobne to to, że tylko ja pochodzę z Londynu, większość jest z Manchester, Liverpool, Yorkshire, czy Cardiff. Dopiero po jakimś czasie więcej osób zaczęło brać wyzwania i jedno z nich dotyczyło mnie. Cory miał wykonać dla mnie taniec erotyczny. Jedyne co robiłam to tylko się śmiałam, razem z pozostałymi. Osobiście dwa razy wybrałam wyzwanie, wiem że, żeby wygrać muszę być bezwzględna i bezwstydna, po prostu muszę się zmienić. Moje pierwsze wyzwanie polegało na zlizaniu bitej śmietany z klaty Josh’a, a w ramach drugiego miałam pocałować w policzek każdego faceta w tym pokoju.
Jutro miało odbyć się pierwsze zadanie, gdzie zostanie wybrana BWR, większość osób poszła spać już przed północą, jednak ja nadal siedziałam w salonie z Cory’m, Samuel’em, Taylor’em i Dewon’em. Kennedy bardzo opierała się przed pójściem, bo najwidoczniej nie chciała zostawiać mnie samej z nimi. Głównie patrzyłam jak piją i coraz bardziej się odurzają, ale również bardzo dużo rozmawialiśmy, a cały ten czas sączyłam szampana, który ani trochę na mnie nie działa. Po godzinie 2.00 postanowiłam już iść spać. Pocałowałam Samuel’a i Taylor’a w policzek po czym skierowałam
 się do Dewon’a, który jednak miał inne zamierzenie. Gdy się nad nim pochyliłam, przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować, nie opierałam się z kilku powodów. Po pierwsze to on od początku tego dnia mi się podobał, po drugie i tak nie będzie tego jutro pamiętał, a po trzecie to jestem tu po to żeby wygrać. Dewon może być w mojej grupie. Każdy facet musi czuć się kochany przeze mnie. Wszystko by wygrać.

---------------------------

Prosze bardzo! <3 Mam nadzieję, że się spodoba, bo naprawdę długo nad nim pracowałam :)
Znów zaniżam poprzeczkę, 10 komentarzy i następny rozdział ;D A pamiętajcie, że w 10 będzie już One Direction~!