Obserwatorzy

sobota, 2 sierpnia 2014

Part 9. Game wearn on.



Nie ważne, że wstaliśmy o bladym świcie, po to by Dewon przeniósł się do swojego pokoju. I tak wszyscy wiedzieli, że spędziliśmy razem noc. Nie tłumaczyłam nikomu, że między nami nic się nie wydarzyło, nie było sensu, bo ten fakt i tak mówił sam za siebie. Prawda jest taka, że tylko razem spaliśmy w jednym łóżku, było parę buziaków, ale nic więcej. Plotki nie są wieczne, za kilka dni, a może jutro co innego będzie na celu.
Aby zaznaczyć, że nie tylko Dewon mnie interesuje, weszłam do kuchni tak jak poszłam wczoraj spać – w samej bieliźnie. W ten sposób pokażę, że jakbym naprawdę żywiła głębokie uczucie do Dewon’a, nie pokazywałabym się tak nikomu innemu. Efekt był jednoznaczny z moimi przemyśleniami.
-Dewon się nie obrazi, że my widzimy cię tak? – zapytał Taylor mierząc mnie od góry do dołu.
-Sam się go zapytaj. Może jesteś zazdrosny?
Podszedł do mnie nie zważając na pozostałe osoby i szepnął mi do ucha.
-Nie mam o co, nieprawdaż?
-Dewon nie widział więcej niż ty, o to ci chodzi? – też szeptałam.
-Naturalnie.
Uśmiechnął się i wyszedł na taras. Świetnie, teraz tylko we mnie wszyscy się wpatrują. Udając, że mnie to nie obchodzi, podeszłam do szafki nad kuchenką i wyjęłam z niej paczkę ciastek. Moja sielanka się skończyła, gdy Kennedy i Oliver weszli do kuchni. Na początku mnie ignorowała, tak samo jak Oliver, rozumiałam dlaczego, ale sądzę że przesadzali, to jest gra! Uświadomił mi to Dewon, którego tutaj nie ma.
-Jednak pasujesz na BWR – oznajmiła Kennedy, gdy przestała nie zwracać na mnie uwagi – Naprawdę jesteś suką.
-Bardzo obchodzi mnie twoje zdanie, jednak skoro tak sądzisz zaakceptowałaś przegraną. Brawo.
-Nie masz nawet prawa tak do mnie mówić. Uważasz się za dorosłą, a masz dopiero 20 lat.
-No i co z tego, że jesteś starsza? Twój mózg zatrzymał się na etapie szkoły podstawowej. Ale jakby tak się zastanowić, jesteś blondynką i to jest dla ciebie naturalne.
Kilku facetów zaczęło się śmiać, ale zrozumiałam, że przekroczyłam granice. Kennedy się zdenerwowała do tego stopnia, że rzuciła się na mnie. Zdążyłam złapać ją za włosy i podcięłam jej nogi. Upadła na podłogę, ale zaraz wstała, najwyraźniej chciała zrobić mi krzywdę, a nie wiedziała, że w życiu już nie raz się biłam. Gdy skuteczne blokowanie jej znudziło mnie, odwróciłam się, by zobaczyć jak inni na to zareagowali, wtedy blondynka zmieniła taktykę. Uderzyła mnie patelnią w tył głowy. Wtedy i ja się wkurzyłam. Natarłam na nią i jednym wymierzonym ciosem rozcięłam jej wargę. Nie mogłam jej już nic zrobić, bo ktoś odciągnął mnie, podczas gdy Oliver, Michael, Dylan i Cory pomagali Kennedy. Miałam dość siły, by wyplątać się z objęć osoby która mnie trzymała, dlatego przebiegłam jeszcze raz kilka metrów w kierunku leżącej Kennedy, ale wtedy złapał mnie Taylor. Razem z Brandon’em, który trzymał mnie wcześniej, wynieśli mnie na taras.
-Już ją zostaw. – przemówił do mnie Taylor ujmując moją twarz w obie dłonie, które zaraz zrzuciłam.
-Jeszcze jej bronisz? To ona pierwsza zaczęła. Miałam stać i czekać, aż cokolwiek mi zrobi, co i tak by graniczyło z cudem.
-Gdyby nie wzięła patelni nic by ci nie zrobiła. – dodał Brandon żartobliwym tonem. Udało mu się rozluźnić atmosferę.
Pokiwałam głową i weszłam do środka. Złość ze mnie ustąpiła, ale i tak, gdy usiadłam na kanapie w salonie, Brandon zaraz pojawił się obok mnie, żeby mnie pilnować.
-Mogę cię o coś zapytać? – odezwał się Brandon, by odwrócić moją uwagę.
-Jasne, śmiało.
-Czemu mnie nie nominowałaś? Podobno wzięłaś tych, z którymi nie rozmawiałaś ani razu, ale ze mną też nie zamieniłaś słowa.
-Tak naprawdę, nie wzięłam cię nawet pod uwagę. Ty jeszcze nie wybrałeś po której jesteś stronie, przynajmniej tak mi się wydaje.
-Czyli gdybym powiedział, że jestem po stronie Loren to byłbym nominowany?
-A jesteś?
-Nie. Nie mogę jednak powiedzieć, że jestem po twojej. Cały czas jest przy tobie Taylor, Dewon albo Samuel. Gdyby nie dzisiejsza bójka nie mógłbym z tobą porozmawiać.
-Nie zważaj na nich, przecież nic ci nie zrobią, gdy będziesz chciał ze mną porozmawiać.
-Mam nadzieję.
Przytuliłam go i poszłam do swojego pokoju. Zapomniałam, że mam na sobie tylko bieliznę. Pomalowałam się i wróciłam do kuchni. Martwiła mnie nieobecność Dewon’a. Nie ukrywał się tylko dlatego, bo krążą wokół nas plotki. Spytałam się kilku osób, czy go widzieli, ale od rana się nie pokazywał. Chyba nie zrezygnował? Byłam we wszystkich możliwych pokojach w tym domu i nigdzie go nie było. Wyszłam więc na dwór, choć rzadko to robiłam. Przerażało mnie otoczenie lasu z każdej strony.
Jednak to było dobrym posunięciem. Znalazłam go siedzącego na skraju lasu. Prędko podeszłam w jego kierunku i usiadłam obok.
-Czemu nie jesteś ze wszystkimi?
-Obmyślam plan gry.
-Gry?
-Ty jesteś bezpieczna w tym domu, a ja nie. Nie powinienem oznajmiać już od początku, że jestem po twojej stronie. Kennedy i Loren przy każdej nadarzającej się okazji mnie wyrzucą, a ty sama mnie nie uratujesz.
-Czemu tak myślisz? Po mojej stronie jest jeszcze Taylor, Brandon i Cory, oni się tym nie przejmuję.
Próbowałam go pocieszyć, choć sama nie byłam pewna czy oni są także po mojej stronie. Pokiwał przecząco głową.
-Słyszałem rozmowę Oliver’a i Kennedy. Mówiła mu, że chce wygrać następne zadanie i nominuje mnie Taylor’a i Samuel’a.
-Nie pozwolę jej wygrać.
-Dobrze wiesz, że choćbyś chciała, BWR nie będziesz tylko ty.
Przytuliłam go, bo nie wiedziałam co powiedzieć.
-To jaką taktykę obierzesz?- wydusiłam wreszcie pytanie, na które nie chciałam znać odpowiedzi.
-Będę się zachowywać jak skończony dupek, wykaże się zainteresowanie Kennedy i Loren i trochę się od ciebie odizoluję. Muszę to zrobić po to, żebyśmy wygrali.
-Jasne – odparłam i wstałam.
-Gdzie idziesz? Tess!
Ale ja już szłam przez trawnik do domu. Nie wiem, czy na serio chce grać żebyśmy wygrali, czy znudziło mu się udawanie, że coś do mnie czuje, bo myślał że w ten sposób nie odpadnie jako pierwszy. Zaufałam mu, a on bez skrupułów oznajmia mi, że planuje się migdalić z moimi rywalkami. Nie zwróciłam uwagi gdzie idę, aż dotarłam do salonu i usiadłam koło Taylor’a, naprzeciwko Brandon’a. Na stoliku obok stała butelka Jack Daniells’a i obok szklanki. Nalałam sobie do jednej i ze złością wpatrując się w okno, zaczęłam z niej pić. Oni również pili, ale nie mieli jak ja tak wygórowanych żądań, bo piję tylko alkohol z wyższej półki.
Gdyby Dewon naprawdę chciał ze mną wygrać to by tak nie postąpił. Nie przejmowałby się tym, że może odpaść, bo Kennedy i Loren mogą wziąć go na celownik, robiłby wszystko co w jego mocy, żeby do tego nie doszło. Najwyraźniej sądzi, że ja będę na niego czekać, a on będzie pomagać innej. Wielce się myli, ja nie dam się tak łatwo oszukać. Chce zmienić narożnik? Ja zrobię to samo.
-Wypiłaś już butelkę? Co się stało? – zapytał Brandon.
-Nic.
Odłożyłam szklankę z hukiem na stolik i skierowałam się do pokoju. Co chciałam takim zachowaniem osiągnąć? Prawdopodobnie nic. Muszę teraz obmyślić taktykę. Dewon ma rację, nie będę cały czas BWR, a wtedy sama swoich nie obronię. Nie, muszę mieć nadzieję że wszystko pójdzie jak najlepiej, nie mogę myśleć, że stracę swoich sojuszników, choć teraz mam wątpliwość, że takowych posiadam.
Nie miałam co robić w pokoju. Chodziłam w nim w tę i z powrotem. Moje uzależnienie od kokainy zaczęło mi dawać w kość już po trzech dniach dlatego alkohol mi pomaga. Pociągnęłam za klamkę, chciałam iść po jeszcze jedną butelkę.
-Dokąd się wybierasz? – zapytał mnie Taylor. Stał przede mną, najprawdopodobniej znowu chciał mnie odwiedzić.
-Chciałam się napić.
-Już dość wypiłaś.
Nie sądziłam, że niekiedy myśli poważnie i logicznie, zaskoczył mnie. Wszedł do mojego pokoju i zamknął drzwi, nie pozwoli mi wyjść.
-Lubisz mi grać na nerwach, prawda? – spytałam, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Gdy się złościsz jesteś tak samo ładna, gdy tego nie robisz, więc po co miałbym to robić?
-Dla zabawy?
-Jeszcze mnie nie znasz, kotku.
-Postaraj się wygrać, wtedy będziemy mieli więcej czasu, żeby się poznać.
-Jesteś taka pewna, że i ty wygrasz?
Pokiwałam głową, nie odezwałam się już więcej, bo przybliżył się tak, że jego twarz znajdowała się od mojej zaledwie kilkanaście centymetrów. Zawsze się tak bawi, chce żebym to ja go zapragnęła. Do tego czasu całe swoje zainteresowanie skierowałam do Dewon’a, tym samym nie zauważyłam jednej rzeczy. Taylor interesuje mnie w tym samym stopniu. Ma piękne, gęste włosy i jest niezwykle przystojny, prawdopodobnie uśmiech dodaje mu więcej uroku niż sądziłam. Zauważył, że mu się przyglądam z większym zainteresowaniem niż zazwyczaj. Przez krótką chwilę wpatrywał mi się w oczu, ale zaraz po tym przywarł wargi do moich. Ten pocałunek był inny od wszystkich innych. Pełen namiętności, dzikości i dziwnej rozkoszy, która wypełniała mnie od środka. Jak mogłam być przez rok z Zac’iem którego ewidentnie nie kochałam. Na świecie jest pełno facetów, którzy bardziej mnie pociągają niż on, na przykład Taylor.
Przesuwał dłonie po moich plecach, aż wreszcie ściągnął ze mnie koszulkę. Nie byłam pewna czy tego akurat chcę, ale dałam się ponieść chwili. Nie zwlekając i ja zdjęłam z niego górną część stroju. Dosyć że Taylor jest przystojny to jeszcze dobrze zbudowany. Popchnęłam go na łóżko po to by być na górze. Dalej nasze wargi zgodnie współpracowały, dopóki po kilku minutach nie usłyszeliśmy pukania do drzwi. Zeszłam z faceta pode mną, a on pospiesznie ukrył się w łazience. Założyłam bluzkę i otworzyłam drzwi. Stał za nimi Cory, miał na sobie szorty do kolan, a w dłoni trzymał drinka.
-Chciałem spytać, czy nie masz ochoty na pójście z nami do basenu?
-Czyli z kim?
-Ja i chłopaki.
-A Kennedy albo Loren?
-Loren, Kennedy nadal przeżywa.
-Daj mi 10 minut.
Uśmiechnął się i zawrócił.
Z łazienki wyszedł Taylor. Najprawdopodobniej ta cała sytuacja była dla niego śmieszna, bo zanosił się stłumionym śmiechem. Pocałowałam go tylko raz i wygoniłam z pokoju, chciałam się przebrać. Pierwszy raz skorzystamy z basenu, który wygląda wprost rewelacyjnie. Szczególnie przyciąga to jacuzzi obok. Wzięłam ze sobą 3 pary kostiumów kąpielowych. Wyciągnęłam jeden z nich – czarny i pośpiesznie założyłam. Nie mogłam pozwolić, żeby Loren była sama z nimi wszystkimi. W korytarzu minęłam Dewon’a, ale przeszłam obok bez słowa, sam chciał mnie ignorować. W basenie było już większość osób, natomiast Brandon siedział na skraju basenu po prawo, a Michael i Dylan po lewo. Usiadłam obok tego pierwszego. Miał do mnie pretensje, że nie może ze mną porozmawiać. Teraz mu pokażę, że wcale tak nie jest.
Ta kąpiel miała bardzo dobrą sposobność, żeby zobaczyć kto interesuje się Loren, a kim ona. Widać było jak na dłoni, że najwięcej poświęca uwagi Samuel’owi, a jemu to obojętne. Do niej jednak startują Josh i Michael, który właśnie wskoczył do basenu. Jack i Cory są bez strony.
-Masz mocną głowę. Butelka Jack Daniells’a a ty nadal dobrze się trzymasz.
-Mam już wprawę- skwitowałam żartobliwie.
Zaczęliśmy się śmiać w tym samym czasie, w tym samym momencie Dewon obrzucił mnie posępnym spojrzeniem.
Brandon wskoczył do basenu i pociągnął mnie również. Dołączyliśmy do grupy, w której znajdowali się Cory, Taylor, Dewon, Samuel i Dylan. Byłam głównym celem ich rozmów, wiele robili żeby mi się przypodobać, ale moim zdaniem po prostu za dużo wypili. Gdy przez 15 minut kleiłam się do Brandon’a na zmianę z Taylor’em, Dewon miał najwyraźniej dosyć i wyszedł z basenu. O co mu chodzi? Chce mnie ignorować, proszę bardzo. Niech nawet będzie w grupie Loren, mało mnie to obchodzi.
Brandon chyba był zazdrosny o Dewon’a, bo tylko gdy ten poszedł, zmienił swoje ostrożne zachowanie. Objął mnie ramieniem i cały czas żartował. Sytuacja była niezręczna, bo był tu jeszcze Taylor, ale to się zmieniło gdy poszedł spać, przynajmniej to podał za powód dla którego idzie.
Oparłam się o ścianę basenu, a Brandon położył obie dłonie na kafelkach, tak że znajdowałam się między jego rękami. Nie jest nieśmiałym romantykiem za jakiego go brałam. Nie zwlekał i od razu mnie pocałował, gdy miał do tego sposobność. Usłyszałam w głowie mały dzwoneczek. Nie ostrzegawczy, ale zwycięski. Gdy przestaliśmy się całować, uśmiechnęłam się do niego szeroko, odwzajemnił uśmiech.
-Teraz już nie możesz powiedzieć, że zawsze przy mnie jest Dewon albo Taylor.
-Zniknęła moja wymówka.
-Nie boisz się, że teraz będziesz celem do wyeliminowania?
-I co z tego? Dla ciebie warto.
W tym różnił się od Dewon’a. On chciał zaryzykować, a Dewon stchórzył, nie chciał spróbować. Brandon może swobodnie zająć jego miejsce. Moje szanse na wygraną rosną, bo przecież moim jedynym wrogiem jest Kennedy, o Loren wcale się nie martwię, jest nieszkodliwa, a do tego gania za facetem, który stoi po mojej stronie, to ją zniszczy.
Przed północą, ktoś z ochrony wyrzucił nas z basenu. Nie widziałam tu wcześniej strażników, ale jacyś są. Pewnie pilnują by nikt nie wdarł się na teren posesji. A co robili, gdy biłam się z Kennedy?

---------------------
Przepraszam, że długo czekaliście i za brak zdjęć, ale ostatnio mam bardzo mało czasu, a za dwa dni lecę do Londynu, jednakże stamtąd postaram się dodać jakiś rozdział :)



czwartek, 10 lipca 2014

Part 8. I can't choose.



Następnej nocy spałam już trochę spokojniej, ale i tak minie trochę czasu, aż się przyzwyczaję do nowego otoczenia. Niektórym przychodzi to z łatwością, ale ja nie jestem przyzwyczajona do tego, zawsze trzymałam się swoich przyjaciół, nikogo nie chciałam poznawać i dopuszczać do tego mojego świata, teraz jest inaczej, jeśli tego nie zrobię, przegram.
Wczoraj spałam w spodniach od dresu i zwykłym podkoszulku, nic specjalnego, tak też poszłam do kuchni po śniadanie. Dzisiaj są eliminacje, ale dopiero wieczorem, mogłabym spać jeszcze, jednak obudziły mnie pozostałe osoby mieszkające w tym domu. Gdy widzę ich wszystkich razem, nie dochodzi do mnie, że jedna osoba odpadnie i to przeze mnie. Niestety takie są reguły gry.
-Ooo śpiąca królewna wstała – powitał mnie Samuel, a reszta zaczęła się śmiać. Nie widziałam w pomieszczeniu Kennedy, Oliver’a, Eric’a i Jack’a.
-Niestety sama musiałam się przebudzić – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do lodówki.
-Nie musisz się trudzić. Dla BWR śniadanie gotowe, no można powiedzieć że śniadanie – Taylor wskazał mi na stolik w kącie pokoju.
Gdy na niego spojrzałam, przypomniało mi się jak wczoraj w nocy mnie odwiedził, najwyraźniej o tym samym pomyślał, bo szeroko uśmiechnął się do mnie. Wzięłam jeden kubełek słodkości z wielką wystającą łyżką i wróciłam do nich. Josh i Samuel zawzięcie o czymś dyskutowali, a tymczasem Cory wyszedł z pokoju. Zjadłam połowę mojego „śniadania” i pod pretekstem zmiany ubrania poszłam za Cory’m. Nie miałam jeszcze okazji z nim porozmawiać, a skoro mam wyznaczyć osoby do eliminacji, muszę wiedzieć kto tu dla kogo jest. Na razie przekonałam się tylko do Dewon’a, a Taylor jest na dobrej drodze. Przechodziłam przez kolejne pokoje. Siedział w salonie w samym końcu domu. Odłożyłam kubełek, który trzymałam na komodzie i chwilę stałam w wejściu nie wiedząc co powiedzieć. Cory siedział na kanapie z białej skóry i wpatrywał się w swój telefon, natomiast ja stałam zaraz za oparciem mebla.
-Schowałeś się tu, bo boisz się dzisiejszych eliminacji? – zażartowałam.
Odwrócił się w moim kierunku i uśmiechnął się. Uznałam, że mogę do niego podejść. Usiadłam obok.
-Nie sądzę, żebyś to mnie próbowała stąd wyrzucić.
-Naprawdę? A skąd to możesz wiedzieć, może przyszłam żeby ci powiedzieć, że jesteś nominowany?
-Myślałem, że swoich nie będziesz wyrzucać.
-Swoich?
-Wiem, że jeszcze nie rozmawialiśmy, ale miałem okazję spędzić trochę czasu z pozostałymi dziewczynami i tym samym potwierdziło się, że nie przyjechałem tu dla nich.
-Nie mówisz tego dla tego, że dzisiaj możesz odpaść?
Zaśmiał się cicho. Nie był to nerwowy śmiech, który by zdradzał że jest winny i kłamie, to raczej śmiech jaki wyrażał oczywistość odpowiedzi na moje pytanie.
-Jeśli dziś nie odpadniesz, przekonasz się jakie są moje zamierzenia.
-Może będziemy mieć do tego sposobność – oznajmiłam i wstałam, aby nie miał pewności, że jest bezpieczny, musi się starać.
Jednak nie zrobiłam nawet kroku w stronę wyjścia, bo przyciągnął mnie do siebie, tak że usiadłam na jego kolanach okrakiem i zaczął mnie całować. Czy każdy facet w tym domu jest taki pewny siebie? Z początku chciałam go uderzyć, bo nie powinien myśleć że tak łatwo ulegnę, ale zanim tu przyjechałam, przyrzekłam sobie, że zrobię wszystko żeby wygrać, ale pocałunek nie jest niczym szczególnym. Muszę mieć go po swojej stronie, czym więcej będę miała sojuszników, tym mam większe szanse, aby wygrać.
Po dwóch minutach odsunęłam się trochę od niego.
-To i tak nie znaczy, że możesz być spokojny- szepnęłam mu do ucha, skomentował to cichym śmiechem.
Wstałam i odeszłam w kierunku kuchni, jednakże nie było dane mi dość do celu. W hallu natknęłam się na prowadzącego program, Jared’a. Szukał mnie dlatego, aby oznajmić mi, że w garderobie czeka na mnie specjalny prezent. Każda BWR dostaje jakiś prezent, oczywiście każdy jest inny. Sama 
miałam tam iść, oczywistym było że nie kręcą go ubrania, buty czy torebki. Weszłam do pomieszczenia, które tymczasowo jest dla mojej dyspozycji. Na stoliku pośrodku pokoju leżała bransoletka, zegarek i oryginalna, biała torebka Chanel. Bardzo ucieszyłam się z takiego prezentu. Z Chanel miałam tylko jedną torebkę która została u Emily, bo nie zmieściła mi się do walizek. Na myśl o przyjaciółce poczułam niemiły ścisk w brzuchu. Gdy tu przyjechaliśmy, zabrali nam telefony, nie wiem czemu, może żeby nikt nam nie podpowiadał co robić, ale przez to nie mam w jaki sposób skontaktować się z kimś poza uczestnikami programu.
Postanowiłam wreszcie się ubrać. Za kilka godzin mają odbyć się eliminacje, jeden facet nas opuści, a do tego ja mam się przyczynić. Nie mam pojęcia kogo wybrać.
Jako że do mojej dyspozycji są wszystkie ubrania najlepszych projektantów, od czasu zostania BWR ubieram się tylko w stroje tymczasowo należące do mnie. Tym razem wybrałam krótką, czarną sukienkę z głęboko wyciętym dekoltem, do tego założyłam złote buty na 12- centymetrowym obcasie. Kennedy i Loren nie mają ze mną szans.
Wyszłam z garderoby i skierowałam się prosto do kuchni, mając nadzieję że ktoś tam będzie. Spotkałam tam Dewon’a, Samuel’a i Eric’a. Gdybym miała wybierać, którego z tej trójki miałabym wyeliminować, to odpowiedź jest prosta, może w ten sposób dokonam wyboru? Podeszłam do nich i stanęłam obok Dewon’a, to było jasne, że jego najbardziej lubię, może to mnie pogrążyć, ale nie umiem tego ukryć.
-Decyzja podjęta? – zapytał mnie.
-A mówiłam ci, że jesteś nominowany?
-Nie.
-I masz odpowiedź.
Wiedział, że żartuję.
-Moglibyście mnie zostawić z Eric’iem? – zapytałam Dewon’a i Samuel’a.
Mam coraz mniej czasu, chciałam już mieć pierwszą osobę za sobą, przecież muszę to zrobić, powinnam już dawno tego dokonać, ale stchórzyłam. Nie teraz, bo jeśli nie ja to kto? Nie pozwolę Kennedy czy Loren wybierać, nie dam im tej satysfakcji, będę walczyć, żeby zostały BWR jak najmniejszą ilość razy.
-Nie mieliśmy jeszcze szansy porozmawiać – zwrócił się do mnie Eric, gdy zostaliśmy sami.
-Tak i właśnie dlatego jesteś nominowany. Miałeś trzy dni i z nich nie skorzystałeś, a ja potrzebuję tylko tych osób, które się starają, a ty tego nie robisz.
-Ale przecież…
-Podjęłam decyzję.
BWR – tak, jestem typową suką, bo nawet nie dałam mu okazji, żeby cokolwiek mi wytłumaczyć. Nie pozwoliłam mu, bo wiem, że jest tu dla Kennedy, nie dla mnie, czyli nie jest mi potrzebny.
Zostawiłam go w kuchni i wyszłam na taras, siedzieli tam Loren i Oliver. Nie było potrzeby jej wypraszać, przecież i tak dowie się, kto jest nominowany. Podeszłam tylko do nich i powiedziałam jej towarzyszowi, że stanie dziś w eliminacjach. Zdaję sobie sprawę, że ten kto zostanie w domu nie będzie mnie lubił, więc wybieram te osoby, z którymi nic mnie nie łączy.
Wróciłam do wnętrza i skierowałam się do salonu, tak naprawdę nie miałam pojęcia gdzie są wszyscy, ale postanowiłam poszukać, bo co innego mi zostaje zrobić? W salce kinowej znalazłam Kennedy i Dylan’a, ale to nie on jest moim następnym celem, nie jest wcale groźny. W salonie nie było nikogo, więc reszta musiała być w swoich pokojach. Nie pamiętam do końca, gdzie kto śpi, więc wchodziłam po kolei do wszystkich. W pierwszym nie było nikogo, w drugim tylko Brandon i Samuel. Porozmawiałam z nimi chwilę, ale miałam pół godziny do eliminacji, więc nie mogłam dłużej zwlekać. Weszłam do trzeciego pokoju, w którym były tylko dwa łóżka, a najwięcej osób.
-Wietrzysz pośladki? – zapytał mnie Taylor.
Nie było sensu robić z tego afery, przecież on jest po mojej stronie. Nic mi do tego, że to ze mnie żartował, ale na drugi raz nie odpuszczę.
-Lubię kusić – odparłam żartobliwie.
Kręciłam się trochę przy nich, co rusz odpowiadając kąśliwie na jakieś zaczepki, aż wreszcie uznałam że mam na serio mało czasu, więc wyciągnęła rękę do Jack’a. Podał mi dłoń i oboje wyszliśmy z pokoju.
-Powiem krótko. Jesteś nominowany. Przez trzy dni, ani razu nie rozmawialiśmy, nic nas nie łączy.
Kiwnął głową i poszedł do swojego pokoju, a skierowałam się w stronę salonu, gdzie mamy się spotkać przed pójściem na eliminacje. Moja władza się skończyła, tera Kennedy i Loren zadecydują kto ma odpaść. Wreszcie dołączyli do mnie pozostali, dziwnie się czułam tak sama siedząc. Miałam poczucie winy, ale to minie, chcę być BWR i wygrywać kolejne zadania i przyzwyczaję się do eliminacji, ale dzisiaj jest to jeszcze nowe doznanie i dużo mnie kosztuje. Muszę jednak dobrze grać, otaczają mnie kamery z każdej strony.
Sześć osób weszło do Sali eliminacyjnej, pozostali zostali w salonie czekając, aż się zakończy.
W pomieszczeniu do którego weszłyśmy, stały trzy, złote fotele w kształcie tronów. Na oparciu każdego z nich były wyszyte nasze imiona, moje było w środku, ale to chyba ze względu na to, że jestem BWR. Obok nas siedział na zwykłym, czarnym fotelu Jared – prowadzący. A naprzeciwko nas stała bordowa kanapa, w sam raz na trzy osoby.
Jared wygłosił mowę na temat, co się za chwilę wydarzy, nie słuchałam go. Wpatrywałam się w nominowanych, każdy miał nadzieję że stąd wyjdzie i wróci do salonu, ale jeden wróci do domu. Siedząc tutaj zdałam sobie sprawę, że nie jest wcale tak źle. To ja nominowałam, więc siedzą tu te osoby, na których mi nie zależy. Tak naprawdę ciekawi mnie tylko, kto odpadnie. Otrząsam się z myśli dopiero gdy słyszę moje imię.
-Tess – mówi nadal Jared – Otwórz proszę kopertę, która leży na poręczy twojego fotela.
Dopiero, gdy o niej powiedział, zobaczyłam, że naprawdę leży obok mojej dłoni. Jest przymocowana tak, aby nie spadła. Rozwiązałam kokardkę i otworzyłam kopertę. Na samej górze kartki pisało „Przywilej BWR”. Najwyraźniej moja władza jeszcze się nie skończyła.
-Odczytaj co jest tam napisane – pokierował mnie Prowadzący.
Zaczęłam więc czytać:
-„BWR ma prawo oddać pełnię władzy”.
Nie wiedziałam tak naprawdę o co chodzi, przecież Kennedy i Loren mają władzę.
-Możesz oddać władzę Loren albo Kennedy i wtedy jedna z nich wybierze kto zostanie, a kto wróci do domu – wyjaśnił Jared – Czy skorzystasz z tego przywileju?
-Tak – odparłam – Loren możesz zadecydować.
Wybrałam Loren, bo to nie jej faceci tu siedzą. Gdybym pozwoliła na to Kennedy, odesłałaby tego do którego najbardziej się nie przekonała, ona zna relacje między nią, a tymi facetami, a Loren nie, dlatego wybierze na oślep, chyba że potwierdzą się moje obawy i obie są związane w sojuszu, który ma doprowadzić do zniszczenia mnie, wtedy nic mnie nie uratuje, tylko moja walka.
Nadszedł czas aby faceci powiedzieli dlaczego mieliby zostać, słowa te mają skierować tylko do Loren, bo to ona tym kieruje. Ostatnio czego było trzeba wysłuchać, to moje wytłumaczenie dlaczego ich wybrałam.
-Poza wami rozmawiałam już z każdym chłopakiem. Mimo, że jesteśmy tutaj trzy dni, oni znaleźli na to czas, przynajmniej próbowali mnie choć trochę poznać, a wy nie. W ten sposób dowiedziałam się, że żaden z was nie jest tutaj dla mnie.
Nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć, dlatego zamilkłam.
Wszystko co dalej się wydarzyło było takie szybkie. Loren ocaliła Jack’a, który od razu wrócił do salonu. Następnie musiała wybierać pomiędzy Eric’iem, a Oliver’em. Nie zastanawiała się długo, jej tak samo jak mnie nie interesowało kto odpadnie, bo są oni po stronie Kennedy. Najwyraźniej przesadziłam z tym sojuszem pomiędzy dziewczynami. Eliminacje skończyły się, gdy Loren wypowiedziała imię „Eric”. To jego już nigdy nie zobaczymy. Spuścił głowę i wyszedł z pokoju. Poczułam się jeszcze gorzej niż dzisiaj rano. Chciałam za nim pobiec, zacząć krzyczeć, że jeszcze raz trzeba przeprowadzić eliminacje, ale siedziałam i wpatrywałam się w swoje ręce. Gdy mogłyśmy odejść, pozostałe dziewczyny poszły do salonu do chłopaków. Nie miałam humoru, nie mogłam już udawać, skierowałam się do mojej sypialni. Przynajmniej przez sen nie będę myśleć, że to ja usunęłam stąd Eric’a.
Zmyłam cały makijaż i rozebrałam się do bielizny. Miałam tylko nadzieję, że tutaj nie ma kamer i nie nagrywają mnie właśnie. Usiadłam na łóżku i załamałam ręce. Gdy już chciałam zakopać się w pościeli, ktoś bez pukania wszedł do pokoju. Myślałam, że to Taylor, bo już raz tak zrobił, ale się pomyliłam. Weszła tu osoba z którą jako jedyną mogłam teraz rozmawiać.
Dewon miał na sobie krótkie spodenki, tylko tę część garderoby. Musiałam długo siedzieć sama, skoro i on szykował się do spania.
-Czemu nie przyszłaś razem z Kennedy i Loren do nas?
-Nie miałam humoru.
-To tylko gra…
-Wiem, że to tylko gra, ale nie chciałam żeby ktoś odpadł.
-Tylko w ten sposób może ktoś wygrać.
Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
-Wiem kogo jeszcze chcę się pozbyć, dlatego chcę być dalej BWR – oznajmiłam.
-Rozmawiałem z chłopakami na ten temat z kim trzymają jak na razie. Wielu nie wie jeszcze, ale też sporo sądzi że to ty wygrasz. Nie powiem ci kto, ale musisz wiedzieć, że masz szanse, nie żałuj tych którzy odpadli, odpadli bo nie byli za tobą.
Powinnam grać, powinnam być suką, która ma kilka frontów, ale ja widzę tylko Dewon’a, tylko z nim chcę wygrać. Wiem, że jest inny przy pozostałych facetach, ale to na potrzeby oglądalności, rozumiem to. Mogę go poznać tylko w takich okolicznościach, gdy jako jeden jest przy mnie, by mnie pocieszyć.
Oparłam czoło o jego nagie ramie. Nie powinnam się użalać nad sobą. Co jeśli pomyśli, że chcę być tylko jego przyjaciółką? Wtedy zmieni stronę, stanie za Loren lub Kennedy z którą będzie mógł wygrać.
Dotknął mojego policzka, momentalnie zadrżałam. Podniósł moją głowę na wysokość jego spojrzenia. Nie mówił nic, ale wiedziałam o co mu chodzi. Nie zwlekając przejęłam inicjatywę i przyparłam do niego. Ten pocałunek nie był tak sztuczny jak ten z Cory’m, ale nie mogłam go porównywać do Taylor’a, bo do niego także coś czuję. Dewon przycisnął mnie mocniej do siebie, nie miałam ochoty go puścić, choć zdawałam sobie sprawę, że przywiązanie do jednego faceta wykopuje pode mną wielki dołek.
To tylko pocałunek, nie puszczam się z dopiero co poznanym chłopakiem. Mam swoje granice.
Przynajmniej tak sobie będę powtarzać i kiedyś w to uwierzę.

------------------------------------------------------------------

Dodałam kolejny, mam nadzieję, że przerwa nie była dość długa, ale zawsze się zbierałam i jakoś nie mogłam dodać, a aktualnie piszę rozdział 15!  Jeśli czytasz, skomentuj, wtedy wiem co sądzicie i ile osób czyta.

piątek, 27 czerwca 2014

Part 7. First task.



Nie wiem z jakiego powodu, ale nie mogłam dłużej spać. Otworzyłam oczy i spojrzałam na budzik przy lampce nocnej, jest 6.03. Nie było sensu leżeć dalej w łóżku, dlatego wstałam i poszłam do łazienki załatwić poranne sprawy. Nie malowałam się jeszcze, nie miałam na to teraz ochoty. 
Założyłam za dużą flanelową koszulę i poszłam do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Wszystko jest takie nowe, niczego nie znam, boję się każdego nowego dnia. Razem z kubkiem gorącej kawy usiadłam na jednej z szafek.
W domu nie znalazłam żadnych oznak nadchodzącego zadania, mało prawdopodobnym było że będzie ono wewnątrz, ale zawsze mogę poszukać. Rozejrzałam się dookoła. Jeszcze wczoraj o tej porze byłam w domu Emily i moje wyobrażenia nie przypominały tego. Ten dom jest wielki. Każdy pokój ma wymiary 12x10, co po prostu zwalało z nóg, jednakże każde pomieszczenie było tak umeblowane, że wyglądało na mniejsze. Za mną stały 3 lodówki. W jednej produkty do śniadania, w drugiej do obiadu, a w trzeciej słodycze, ciasta, lody i inne. Nie miałam ochoty nawet się poruszyć, by nie zrobić nawet najcichszego hałasu, napawałam się ciszą, której już tak dawno nie miałam. Jestem na kompletnym odludziu, nie ma samochodów w pobliżu, ludzi wrzeszczących do siebie na ulicy, kompletnie nic. Przymknęłam na chwilę oczy, tym samym przenosząc się w mój świat. Co by było gdybym została w domu? Czy właśnie teraz spędzałabym czas z Trevor’em?
-Lunatykujesz czy po prostu wolisz spać w kuchni? – usłyszałam głos naprzeciwko mnie.
To Dewon, stał obok w samych spodniach od piżamy i uśmiechał się.
-Nie mogłam spać.
-Długo tak siedzisz? – spytał, a sam skierował się w stronę ekspresu do kawy, który przed chwilą używałam.
-Może pół godziny.
-Planujesz jak zostać dziś BWR?
-Po co mam planować i tak zostanę. Nie widzę konkurencji w Kennedy czy Loren.
Zaśmiał się cicho.
-Ostro pogrywasz. W takim razie będziesz musiała kogoś nominować.
-Owszem, może to będziesz ty. Najpierw jednak wolę wyeliminować fanów blondynki.
-Całkiem przyzwoita strategia.
-Lata praktyki.
-Lata? To co robiłaś przed tym jak tu przyjechałaś?
Przygryzłam lekko wargę. Znów stanął obok mnie przyglądając mi się badawczo.
-To co wszyscy – odparłam wymijająco.
-Nie jesteś skora do zwierzeń.
-Nie wiem czy mogę ci ufać.
-Naprawdę? – zapytał.
Pochylił się nade mną i złączył nasze wargi. Znów się nie opierałam, choć powinnam. Możliwe było, że tylko ze mną pogrywa, a spoufala się z Loren lub Kennedy. Gdy lekko się ode mnie odsunął, kątem oka zobaczyłam że się uśmiecha. Wziął kubek, który leżał obok mnie.
-Uważaj na blondynkę. Lubi wdawać się w bójki. –ostrzegł mnie i wyszedł.
Tylko gdy zniknął mi z pola widzenia i ja zeskoczyłam z szafki i poszłam do siebie. Muszę z tym skończyć, póki jeszcze nie do końca z tym zaczęłam. Inni nie mogą myśleć, że Dewon to mój numer 1, wtedy się ode mnie odsuną, a gdy już to zrobią, Loren lub Kennedy mogą nominować Dewon’a, gdy zostaną BWR. Sama go nie uratuję.
Z powrotem wyszłam z pokoju, gdy usłyszałam, że nie tylko ja nie śpię. Już chyba wszyscy zgromadzili się w kuchni, przygotowując śniadanie żartowali i śmiali się. Gdy weszłam, wszyscy skierowali wzrok na mnie i znowu rozległo się „łoooo” tak jak gdy pierwszy raz mnie zobaczyli, tak będzie już zawsze?
Cory objął mnie ramieniem i poprowadził bliżej.
-To na co masz ochotę.
-Umiem sobie sama zrobić śniadanie.
Usłyszałam śmiech kilku osób obok. Na tym właśnie polega moja gra, mam być trudna do zdobycia, jednocześnie okazując jakieś przywiązanie do każdego z nich.
-Nie chcesz żeby cię ktoś wyręczył? – włączył się Taylor ukazując rząd białych zębów.
-A oferujecie coś specjalnego? – zapytałam ich obu.
-Dla ciebie wszystko – odparł Taylor.
Usiadłam obok Brandon’a i przyglądałam się poczynaniom Taylor’a i Cory’ego. Czułam na sobie wzrok wielu osób, ale nie zważałam na to. Muszę mieć sojuszników, prawdziwych zawodników którzy mają szansę wygrać, z pozostałą częścią powinnam się obchodzić ostrożnie i wciskać im tyle łgarstw na ile tylko mnie stać. Po jakimś czasie, Cory postawił przede mną talerz z dwoma goframi w kształcie serc, a Taylor miseczkę z truskawkami w czekoladzie. Oboje usiedli naprzeciwko z talerzami naleśników. Nie zdążyłam się do nich odezwać, bo do kuchni wszedł prowadzący Jared. Dzisiaj miał na sobie ciemnogranatowe jeansy i białą bluzkę, najwyraźniej wczorajszy strój był tylko na specjalne okazje.
-Mam nadzieję, że podoba wam się tutaj – zaczął – Dzisiaj czas na pierwsze zadanie. Macie godzinę na uszykowanie się, a potem spotkamy się na zewnątrz za domem.
Gdy tylko to powiedział, uśmiechnął się i wyszedł.
 My jednak postanowiliśmy spotkać się w hallu żeby razem udać się na to zadanie. Poszliśmy się przebrać. Założyłam strój jak na co dzień, gdyż zwykła spódniczka może mi przeszkadzać w wykonaniu danego zadania, a muszę zostać BWR, by od początku pokazać że ze mną nie warto zadzierać i że to ja jestem głównym zagrożeniem dla Kennedy i Loren.
Po jakimś czasie wyszłam z pokoju i skierowałam się do hallu. Pewnie będę musiała wkrótce przyzwyczaić się do uczucia, gdy wszyscy się na mnie patrzą, ale schlebia mi to. Szeroko uśmiechał się do mnie Brandon, więc to do niego podeszłam, od razu zajął mnie rozmową na temat dzisiejszego zadania. Jesteśmy w środku lasu, mam nadzieję, że nie będziemy musiały wybudować szałasu.
Wreszcie, gdy jako ostatnia przyszła Kennedy, wyszliśmy na zewnątrz. Z jakiejś odległości spostrzegłam trzy wysokie krzesła z jakimiś stolikami obok, a obok nich Jared’a, naprzeciwko stał dość duży telewizor, zastanawiało mnie tylko jak go włączyli skoro jesteśmy na dworze.
-Witajcie! – powitał nas ponownie Jared, pewnie na potrzeby kamer- Loren, Tess, Kennedy, proszę zajmijcie miejsca.
Usiadłyśmy na krzesłach, można było się spodziewać że usiądę w środku, tylko ja mogę być w centrum.
Faceci ustawili się w rządku po naszej lewej.
-Na telewizorze zostaną pokazane zdjęcia sławnych osób, do których porównują się panowie. Waszym zadaniem jest wskazanie, o kogo chodzi. Pomogą wam w tym tabliczki, które leżą na stolikach, macie je podnieść w chwili gdy fotografia zniknie z ekranu, ale nie pokazujcie nikomu. Niektórzy panowie porównują się do kilku osób. Wygra ta, która będzie miała najwięcej punktów – wytłumaczył nam zadanie.
Czułam się już pewniej, łatwo mi rozpoznać do kogo kto się upodabnia. Spojrzałam na facetów, byli trochę spięci, czyli pewnie zawyżali swoje atuty.
Na ekranie pojawiło się pierwsze zdjęcie. Brad Pitt. Rozejrzałam się, to musiał być Dylan, nikt więcej nie mógłby się upodobnić do tego celebryty, wzięłam ze stolika tabliczkę ze zdjęciem Dylan’a i położyłam ją na kolanach. Wreszcie fotografia zniknęła z ekranu. Podniosłam tabliczkę.
-Dziewczyny zdecydowały jednogłośnie, że to Dylan uważa się za kopię Brad’a Pitt’a. I miały rację.– oznajmił Jared.
Następnie wyświetliło się zdjęcie Christiano Ronaldo. Do niego pasowali mi Brandon i Jack, nie mogłam się zdecydować. Gdy fotografia zniknęła, podniosłam jednak tabliczkę ze zdjęciem Jack’a, nie wydaje mi się że Brandon jest tak płytki by porównywać się do sławnego piłkarza. Nie tylko ja miałam wątpliwości, Kennedy wskazała Brandon’a, a Loren tak jak ja Jack’a. Okazało się, że to jednak mój wybór był trafny. Blondyna zeszła z toru, teraz rywalizowałam już tylko z Loren.
Następnie ukazał się Zac Efron – proste, Cory jest do niego podobny. Potem Taylor Lauthner – Brandon, Will Smith – Samuel itd. Najgorzej było stwierdzić, kto jest podobny do Corbina Bleu’a, bo żaden nie był. Z pewnym wahaniem wybrałam Josh’a, zdradzała go jego mowa ciała, uśmiechał się lekko, jakby na coś oczekiwał. Ten wybór już nie był jednoznaczny.
-Kennedy wskazała Oliver’a, Tess Josh’a, a Loren wskazała Samuel’a. Poprawnie powinniście wskazać na… Josh’a! Gratuluję Tess, zostajesz nową BWR.
Zaczęłam sobie bić brawo, tak jak chłopaki mi. Wiedziałam, że wygram, to było zbyt proste zadanie. Prowadzący kazał mi stanąć obok niego.
-Jako BWR masz dostęp do garderoby, ale najpierw wybierzesz partnera na randkę dla siebie oraz dla Kennedy i Loren.
Musiałam się chwilę zastanowić. Nie wiedziałam kogo wybrać, najlepiej wybrałabym trzech facetów, ale mogłam tylko jednego.
-Jak dotąd lepiej niż pozostałych poznałam tylko Dewon’a, więc to jego wezmę dzisiaj – oznajmiłam.
Powinnam dalej poznawać, ale z Dewon’em najbardziej chciałam spędzić ten wieczór, jego osoba bardzo mnie fascynuje, jest taki tajemniczy, ale zarazem bezpośredni.
-Natomiast Kennedy pójdzie z Eric’iem, a Loren z Michael’em – dodałam.
Wszyscy odeszliśmy w kierunku domu. Nie wiedziałam, kto się zawiódł, kto jest zły, a komu przykro. Nie chciałam się tego dowiedzieć, bo już jutro będę musiała nominować trzy osoby. To dobry krok do wyeliminowania moim przeciwników, ale jeszcze nie znam wszystkich i nie mogę powiedzieć kto trzyma ze mną, a kto przeciw, co jak nominuję mojego, a on odpadnie? Zmniejszę własne szanse na wygraną.
Postanowiłam jednak dziś o tym już nie myśleć. Za dwie godziny rozpocznie się moja randka, na tym się chce teraz skupić. Nie było mi jednak dane wejść do pokoju.
-Tess! Jesteś pierwszą BWR, dla twojej dyspozycji jest garderoba! – Jared zaprosił mnie gestem dłoni do pokoju w którym jeszcze nigdy nie byłam. W wielu pomieszczeniach jeszcze nie byłam, wiele drzwi jest zamkniętych na klucz.

Weszliśmy do garderoby. Było tam wszystko, od biżuterii, przez kosmetyki, po najróżniejsze torebki. Było to chyba najlepsze miejsce w tym domu. Opłaca się zostać BWR, nawet tylko dla tego pokoju, to istny raj.
-Masz dwie godziny na przygotowanie się. Musisz wiedzieć, że to będzie podwójna randka. Weźmiesz jeszcze jednego partnera, zastanów się kto to będzie. A teraz pójdę przekazać tą wiadomość Kennedy i Loren.
Kiwnął głową, uśmiechnął się i odszedł.
Drugi partner? To raczej nie będzie randka. Skoro mogę wybierać, wezmę ze sobą Brandon’a. Chcę go lepiej poznać. Wydaje się być miły i uczciwy, ale jednak dostał się do tego programu, nie może mieć tylko pozytywnych cech, a gdy poznam negatywne, łatwiej będzie mi przeciągnąć go na moją stronę.
 Przeszukałam wszystkie wieszaki i zdjęłam biały crop top oraz miętową spódniczkę. Do tego dołączyłam pudrowe szpilki i w tym samym kolorze kopertówkę. Włosy zawsze mam starannie ułożone, z natury układają się w naturalne fale co tylko mi pomaga. Zrobiłam tylko makijaż i byłam gotowa.
Teraz muszę tylko zaprosić Brandon’a na randkę. Wyszłam z garderoby już uszykowana. W salonie było kilku facetów, w tym Dewon również uszykowany. Minęłam ich bez słowa, tylko się uśmiechnęłam i weszłam do kuchni. Siedzieli tam Brandon, Taylor, Cory, Samuel i Josh.
-Proszę, proszę. Przyszłaś się pochwalić tym jak wyglądasz? – zażartował Taylor.
-Nie ostatni raz, przyzwyczaj się.
Podeszłam do Samuel’a, żeby zbić ich z tropu, ale tylko wzięłam ciastko z talerzyka obok jego ręki. Nadal trzymając je w dłoni, wyciągnęłam drugą ku Brandon’owi i wzięłam go na balkon. Ciasteczko odłożyłam na stoliku, bo nie miałam na nie ochoty, to było tylko dla uśpienia ich czujności. Facet, którego chciałam wziąć na randkę, uśmiechnął się do mnie, najwyraźniej nie wiedział o co mi chodzi, albo podejrzewał że chcę go nominować, co na pewno się nie stanie, są inni których postawię na tym miejscu.
-Mogę wziąć drugiego chłopaka na randkę – oznajmiłam.
-Tak, a kto to będzie? – zapytał, ale chyba domyślał się, że po to go wzięłam na balkon.
-Chciałabym cię lepiej poznać, dlatego ubierz się ładnie i wróć do mnie.
Ukazał białe zęby, pocałował mnie w policzek i odszedł. Poczekałam chwilę i również wróciłam. Poszłam do salonu, by odszukać Dewon’a, rozmawiał z Michael’am. W hallu Kennedy prawdopodobnie zapraszała Cory’ego na randkę, jako drugiego partnera. A Loren rozmawiała z Dylan’em. Czemu wszystko robią w tym samym czasie?
Na szczęście nie musiałam długo czekać. Brandon zaraz wrócił, a wtedy mogliśmy wyruszyć. Przed domem stały trzy, czarne mini-vany. Pierwszy był większy i do tego dla mnie i moich dwóch partnerów. W środku mieliśmy do dyspozycji trzy kieliszki i szampana. W ten sposób czas zleciał mi bardzo szybko i nawet nie zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu. Restauracja „Another Dinner” w Liverpool. Producenci najwyraźniej zdali sobie sprawę, że jeszcze mało się znamy, dlatego takie miejsce jest bezpieczne i ułatwi nam poznanie. Jako BWR, ja i moi partnerzy mieliśmy stolik z dala od innych. Jedzenie było niesamowite, przynajmniej dla mnie, bo zawsze jadłam albo fast food, albo gotowe dania.
-Brandon, może powiesz mi czemu akurat Taylor Lauthner?- zapytałam, gdy skończyliśmy rozmowę o dzisiejszym zadaniu.
-Moja siostra tak stwierdziła, dlatego gdy spytali się mnie do kogo się porównuje, przyszło mi do głowy tylko to nazwisko.
-Taylor jest niezwykle umięśniony, a jak z tobą? Masz co pokazać?
Uśmiechnął się tylko i wstał, po czym podniósł bluzkę na chwilę. Ma niesamowity kaloryfer, z wyglądu nie wydaje się silny, ale najwyraźniej musi być, pozory mylą. Gdy Brandon usiadł na swoim miejscu, Dawon trochę się zirytował. Dlatego wzięłam go na bok, pod pretekstem, że chcę spędzić z nim chwilę sam na sam. Najwyraźniej w towarzystwie jakiegoś rywala zachowuje się niespokojnie. Inaczej jest otwarty, wesoły i pewny siebie, zaczęłam go lubić coraz bardziej, ale gdy Brandon został ze mną sam na sam i jego zaczęłam darzyć większą sympatią. Randka udała się znakomicie, wydaje mi się że mam już dwóch facetów w mojej grupie. Zgrywając niedostępną, pocałowałam ich w policzki i wróciłam do swojego pokoju. Krótki prysznic i położyłam się w łóżku. Zamknęłam oczy tylko na chwilę, a usłyszałam że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zapaliłam pośpiesznie lampkę przy łóżku i zobaczyłam Taylor’a szczerzącego się do mnie. Następna osoba która ma niczego sobie wyrzeźbienie, chyba chciał je pokazać, bo ma na sobie tylko spodnie od piżamy.
-Czemu tu przeszedłeś? – zapytałam wstając z łóżka.
-Chciałem się tylko zapytać, czemu to mnie nie wzięłaś dzisiaj?
Zaśmiałam się cicho, ale tak naprawdę nie znałam odpowiedzi.
-Może zasłużysz następnym razem.
-A tym razem nie zasłużyłem? Nominujesz mnie?
Byliśmy siebie tak blisko, że nie miało nawet sensu opierać się przed pocałunkiem. Przywarliśmy do siebie, gdy nasze wargi rytmicznie ocierały się o siebie. Nie mogliśmy ustać w miejscu, dlatego gdy poruszyliśmy się następne kilkanaście centymetrów, upadliśmy na łóżko.
-Nadal nie zasłużyłem?
-Nadal.
-Postaram się bardziej. Nie będę mógł się od ciebie opędzić.
-Naprawdę?
 Pochylił się nad moją twarzą, myślałam że znów mnie pocałuje, ale tylko przejechał językiem bo moich otwartych ustach. Naprawdę chciał w ten sposób grać? To ja jestem BWR i to mnie ma słuchać, ale spodobała mi się jego postawa. Zaśmiał się cicho i szybko wymknął się z pokoju. Zgasiłam światło.


---------------------------------------------------------------------------------------
Wakacje! <3 Nareszcie, gdybym miała dłużej siedzieć w szkole to chyba bym zwariowała! Rozdział na sam początek tych pięknych dwóch miesięcy!