Nie
wiedziałam czego się spodziewać. Przez ostatni tydzień uparcie przeszukiwałam
Internet w celu wyszukania jakichkolwiek informacji na temat programu Polowanie Na Faceta, ale cały
czas stykałam się z mało dokładnymi informacjami jak np.: premiera odbędzie się
za ponad miesiąc. W sumie to nie miałam pojęcia, ile cały program zajmie czasu,
od producentów dowiedziałam się jedynie tyle, że okres ten można umieścić w
przedziale 1.5-3 miesiące, równocześnie zależy to od oglądalności. W sumie to i
mnie to martwi, nigdzie nie jest napisane, że ten serial(?) reality-show (?)
będą oglądać tysiące, jednak zrobię wszystko, aby wygrać 50 tyś. Funtów,
nieważne jakim kosztem.
Od kłótni z
rodzicami mieszkam u Emily, dlatego że jako jedyna z naszej paczki ma własne
mieszkanie, nie jest duże, ale i tak z chęcią mnie przyjęła. Od czasu afery
dużo się zmieniło. Rozumiem jak bardzo krzywdziłam mamę przez całe życie, a
teraz miało miejsce tylko tego zawiązanie, nie wiem jak sobie radzi, nie miałam
żadnych wiadomości z domu, ale trudno mi nadal zapomnieć, to świeża sprawa,
ciężko zostawić za sobą tak jakby poprzednie życie. Jest mi teraz o wiele
trudniej, nie chodzę już teraz pięć razy w tygodniu na uczelnię, nie robię
praktycznie nic, prócz spotykania się ze znajomymi, a ja nie potrafię siedzieć
bezczynnie, ciężko mi z tym. Do tego niszczy mnie fakt, że tak jakby żyję na
utrzymaniu Emily.
W wyznaczony
dzień (5 marca) wstałam dość wcześnie, choć budzik miałam ustawiony na 8.00
rano, nie mogłam spać przez te emocje. Wyobrażałam sobie to miejsce do którego
jadę już wiele razy, ale prawda jest taka, że nie mam pojęcia czego się
spodziewać.
Około 10.00
rano pod dom podjechała czarna limuzyna, ta skrócona wersja. Jednak miałam
jeszcze godzinę na własne sprawy, kierowca najprawdopodobniej uniknął korków
albo chciał się po prostu zdrzemnąć. Gdy wsiądę do tego pojazdu, nie będzie już
odwrotu, chyba że wyskoczę w trakcie jazdy.
Nie musiałam
już poświęcać czasu na przygotowania, bo wcześniej ubrałam się w obcisłą mini
sukienkę i założyłam do tego jedne z kupionych par butów, czarne na
13-centymetrowej szpilce. Moje wszystkie bagaże również były zapakowane w
bagażniku. Przez chwilę zastanawiałam się, jak muszą się teraz czuć dwie
pozostałe uczestniczki programu (nie wliczając jedenastu facetów).
Moje
przemyślenia na ten temat zakłócili Jess, Ems, Trev i Rick, przyszli po to żeby
się pożegnać, choć ewidentnie będzie to trudniejsze dla mnie niż dla nich, bo
ja jadę w nieznane, a oni mają siebie. Zaczęłam od Rick’a, bo stwierdziłam że
będzie z nim najprościej, zawsze jest uśmiechnięty, otwarty i wie kiedy co
powiedzieć, ale teraz był wyjątkowo małomówny, choć dobry humor nie opuścił go
do końca. Powiedział mi w żartach, że jak nie wygram to nie mam po co wracać.
Rozbawiło to mnie, ale po części miał rację. Po nim podeszła do mnie Jessica, z
nią było trudniej. Wybuchła płaczem, więc zrobiłam to samo, nie mogłam
powstrzymać potoku łez. Stałyśmy przytulone około 5 minut. Nie odzywałyśmy się
do siebie, bo nie musiałyśmy. Otarłam łzy – dziękując sobie, że wcześniej
użyłam wodoodpornego tuszu do rzęs- a potem wysłuchałam monologu Emily, starała
się utrzymywać pogodę ducha, pocieszała wszystkich, wspierała mnie i za to jestem
jej wdzięczna.
Został tylko
Trevor. Odeszliśmy kawałek dalej, aby być poza zasięgiem wzroku przyjaciół.
Nasze pożegnanie miało być bardziej… prywatne.
-Obiecaj mi,
że przyjedziesz z kasą – odezwał się dopiero, gdy podeszliśmy do wielkiej
jabłoni.
Uśmiechnęłam
się, sądząc że tylko się zgrywa, ale był poważny.
-Postaram
się.
-I że
program cię nie zmieni.
-Nawet nie
wiem dokładnie o co tam chodzi.
-Obiecaj!
-Obiecuję.
Trevor po co to? Sądziłam że mnie znasz.
-Oczywiście,
dlatego najchętniej bym cię tam nie puścił.
Nie chciałam
pytać dlaczego, po jego twarzy wywnioskowałam, że nawet nie miałby ochoty odpowiadać,
tylko go przytuliłam, to najwięcej co mogłam w tej sytuacji zrobić. Też nie
pragnęłam jechać, to przez ten strach przed nieznanym, ale musiałam. Odsunęłam
się dopiero, gdy znów przemówił. Ujął wtedy moją twarz w dłonie. Byliśmy siebie
bardzo blisko, ale nigdy nie aż tak jak teraz. To jego akt desperacji, żeby
zatrzymać mnie?
-Nigdy bym
nie pomyślał, że sprawy się tak potoczą.
-Ja też nie.
-Myślałem,
że mamy jeszcze dużo czasu.
-Ale na co?
Nie
odpowiedział, w jego oczach ujrzałam wahanie, tak silne jak jeszcze nigdy. Cały
czas je widziałam, gdy coraz bardziej zbliżał swoją twarz do mojej, aż wreszcie
jego wargi spoczęły na moich, aby rozpocząć z początku delikatny, aż w końcu
pełen namiętności i rozpaczy pocałunek, tak jakby był naszym pierwszym i
ostatnim. Nie odepchnęłam go, nie chciałam.
-Przepraszam,
nie powinienem tego robić w takim momencie, ale chcę żebyś wiedziała, że masz
do kogo wróć.
-Nie przepraszaj.
-Będę na
ciebie czekać. Zawsze.
Nie
odpowiedziałam mu, bo nie wiedziałam co, ale zatrąbił samochód i to mnie
uratowało.
-Już czas –
Trevor lekko się uśmiechnął.
Jeszcze raz
przytuliłam i wsiadłam do limuzyny. Nie ma już odwrotu.
O programie
i o miejscu posiadłości, na której spędzę przyszły czas wiedziałam tyle co nic,
jechałam w nieznane.
Próbowałam
uporządkować w głowie informacje, które jak dotąd posiadałam. Tak więc, są trzy
dziewczyny wśród uczestników, prócz tego jedenastu facetów. Dokładnie nie wiem,
ale żeby wygrać, ma zostać jeden, a on wybierze z nas trzech jedną –
skomplikowane – zatem muszę mieć dobry kontakt z wszystkimi, niezależnie od
tego, czy chcę tej znajomości czy też nie. Po każdym zadaniu odpada jeden
facet. Na miejscu miałam być pierwsza z dziewczyn, dlatego postanowiłam zrobić
na chłopakach jak najlepsze wrażenie, będę pierwsza i ostatnia, zapamiętają
mnie dobrze.
Jechaliśmy
bardzo długo, kilka razy przysnęłam, ale starałam się tego nie robić, bo byłam
zmuszona po tym poprawiać makijaż, dlatego postanowiłam bezcelowo gapić się w
okno: pola, łąki, lasy, gdzie my jesteśmy? Okazało się, że wcale nie przebywamy
setek kilometrów, to nasze tępo jest takie wolne.
Po jakimś
czasie zaczęłam się bawić różnymi przyciskami. Skończyłam, gdy znalazłam
szampana i to nim zajmowałam się kolejną godzinę, do tego mogłabym się
przyzwyczaić.
Od faceta,
który prowadził samochód, odgrodzona byłam czarną ścianką, dlatego nie miałam z
kim porozmawiać, a do przyjaciół nie będę dzwonić, bo niedawno się żegnaliśmy.
Wróciłam do gapienia się w szybę. Tym razem krajobraz się zmienił. Gdy byłam
zajęta sączeniem szampana z butelki nie zauważyłam, że jesteśmy w jakimś
mieście, a raczej byliśmy, bo ukazała mi się tabliczka z nazwą miasta –
Liverpool.
Zaczęłam
sądzić, że kierujemy się w stronę morza i zostało nam jeszcze góra dwie godziny
drogi, ale po jakimś czasie, może po 15-stu minutach samochód zwolnił i
wjechaliśmy na całkowicie pokrytą kamieniami uliczkę, która prowadziła prosto
do lasu. Najwidoczniej nie był to żaden skrót, tutaj mieliśmy jechać. Wreszcie
gdy wyjechaliśmy spomiędzy drzew, dotarliśmy do wykarczowanego tereny, gdzieś w
centrum tego lasu, gdzie po środku stał piękny, nowoczesny dom. Limuzyna
zatrzymała się przed długimi schodami, najprawdopodobniej prowadzącymi do
wejścia.
-Jesteśmy na
miejscu- oznajmił szofer, choć nadal był poza zasięgiem mojego wzroku-Jestem
pewny, że wygrasz.
Też bym
chciała być tego pewna, pomyślałam. Jednakże jego uwaga wywołała uśmiech na
mojej twarzy, więc gdy wysiadałam nie musiałam uśmiechać się sztucznie, co było
wymagane przez kamery, które zaczęły być teraz stałym elementem mojego
przyszłego życia w tym domu.
W butach,
które miałam na sobie, mierzyłam jakieś 185 cm. Pewnie, gdy będę niżsi faceci,
będę zmuszona zdjąć obuwie. Byłam świadoma, że już mnie kaperują, dlatego
uniosłam wysoko głowę i ruszyłam naprzód po wysokich schodach prowadzących do
wejścia. Nigdy nie chodziłam w tak wysokich butach, dlatego była zdziwiona, że
ani razu się nie zachwiałam i dotarłam na szczyt schodów . Miałam przed sobą
szklane drzwi, za którymi widziałam elementy wystroju wnętrza, wszystko tak
samo okazałe jak sam dom z zewnątrz, jednak nie miałam teraz nimi przejść do
środka. Po prawo stało jedenastu – sądząc po ich posturze i wyglądzie –
mężczyzn.
Gdy tylko im się pokazałam rozległo się grupowe „łoooo” przerywane
pogwizdywaniem, klepali się również po plecach i coś o mnie mówili.
Uśmiechnęłam się do nich szeroki i podeszłam, aby się z nimi przywitać. Cory, Eric, Dylan, Dewon, Brandon,
Sam, Michael, Taylor, Oliver, Jack, Josh. Każdy pocałował mnie w
policzek. Spodobało mi się takie zainteresowanie, bo choć na uczelni wielu by
dało, żeby się ze mną umówić (niektórzy nawet to robili) to zawsze był przy
mnie jakiś chłopak, Trevor, Rick czy Zac, dlatego inny nie miał dostępu, a
tutaj każdy ma, w większym czy mniejszym stopniu. Szczególnie spodobali mi się
Brandon, Taylor i Dewon, ale nie miałam szansy przekonać się czy mają tylko
ładne twarze, bo przyszła kolejna uczestniczka – Loren, druga brunetka. Na
samym początku przytuliła mnie, trochę obojętnie odwzajemniłam uścisk, a
następnie skierowała się do chłopaków, spodobało mi się to, że nie wszyscy
całowali ją w policzek, co znaczyło że mam przewagę. Po upływie 10 minut
przyszła trzecia dziewczyna, tym razem blondynka – Kennedy. Nade mną miała
tylko przewagę w kolorze włosów, niektórzy faceci są fanami blondynek, poza tym
wygląda ja plastikowa lala, na pierwszy rzut oka widać, że miała poprawione
usta i nos. Mimo to, musiałam być miła. Z przyjaciółmi trzeba być blisko, ale z
wrogami jeszcze bliżej.
Po jakimś
czasie utworzyły się małe grupki. Loren rozmawiała z Josh’em,Oliver’em,
Jack’iem i Sam’em, Kennedy odnaleźli fani blond włosów, czyli Michael, Dylan i
Eric, a ja z Taylor’em, Cory’m, Dewon’em i Brandon’em. Po jakimś czasie, Dewon
bardzo elokwentnie i ostrożnie by się nie zdradzić, odciągnął mnie na bok.
Dostał ode mnie dużego plusa, bo znamy się niecałą godzinę, a już chce być ze
mną sam na sam. Rozmawialiśmy bardzo ogólnikowo, bo nie wiemy co nas łączy,
jednakże utwierdziłam się w fakcie, że nie jest tylko przystojny. Musieliśmy
skończyć, gdy wysoki facet w czarno-złotym garniturze otworzył drzwi do domu od
wewnątrz i wyszedł ku nam. Przedstawił się jako Jared Hestings, prowadzący
programu. Ma jakieś 40 lat, ale nadal jest przystojny. A jeśli chodzi o wiek,
zauważyłam że to ja jestem tu najmłodsza, przynajmniej tak mi się wydaje.
Weszliśmy do
środka i na tym skończyła się dzisiejsza praca prowadzącego. Naprzeciwko wyjścia
była kuchnia połączona z salonem, a boczne korytarze prowadziły do naszych
sypialni. Dziewczyny miały własny korytarz, na którym mieściły się 3 pokoje,
więc każda ma osobny. Ze względu na liczebność płci przeciwnej, faceci musieli
rozdzielić między siebie 4 pokoje. Wyszło na to, ze w pierwszym zamieszkają
Josh, Eric i Dylan, w drugim Cory, Josh, Samuel, w trzecim Oliver, Michael,
Brandon, a w ostatnim (najbliżej mojego) Taylor i Dewon, nie leżało w moim
interesie to, że oboje są w tym samym pokoju, bo Dewon jak i Taylor, ale jest
jeszcze Brandon.
Każda
sypialnia miała własną łazienkę, a oprócz tego w domu była jeszcze sala kinowa,
sala gier, pokój eliminacyjny, a na zewnątrz basen, do którego będziemy mieli
dostęp dopiero, gdy któraś z dziewczyn zostanie BWR (Bitch Who Rules – suka
która rządzi), a to stanie się już jutro, po pierwszym zadaniu.
Ustaliliśmy,
że najpierw pójdziemy się rozpakować, a za godzinę spotkamy się w salonie, aby
się lepiej poznać. Była to okazja, żebym przynajmniej zapamiętała ich imiona,
bo na razie rozróżniam Taylor’a, Brandon’a, Dewon’a, Cory’ego i Samuel’a.
Mój pokój
jest bardzo ładny, w porównaniu do poprzedniego jest bardzo czysty, jasny,
schludny i przytulny. Moje 3 walizki już stały u podnóża łóżka. Położyłam je na
nim i zaczęłam wszystko wyjmować. Po upływie 40-stu minut były już puste, więc
upchnęłam je na dnie dwóch szaf, które teraz miałam tylko do mojej dyspozycji.
Nie było sensu się już przebierać, bo w takiej sukience ewidentnie spodobałam
się facetom. Nie miałam nic więcej do roboty, więc wyszłam z sypialni z myślą,
że będę pierwsza w salonie. Zdziwiło mnie, że już znajdowała się tam połowa
osób, brakowało dziewczyn, dwóch wysokich, tego najniższego i blondyna.
Zostałam ochoczo zaproszona do miejsca między Taylor’em, a Cory’m, więc nie
mogłam narzekać. Dewon podał mi kieliszek szampan, gdy weszły Kennedy,a zaraz
za nią Loren, ucieszyłam się ponownie, bo nikt nie udostępnił im miejsca tak
jak mnie, ale zmartwiłam się bo przyszły tu razem, co oznacza, że mogły zawrzeć
sojusz przeciw mnie. Okazało się, że nieobecni faceci są w większości fanami
blondynki, można było się tego spodziewać.
Na początku
rozmawialiśmy w grupach, ale tak nie było jak się poznać, dlatego usiedliśmy
twarzami do siebie. Kennedy, która pewnie sądzi, że jest najmądrzejsza z nas
wszystkich, zaproponowała grę w „prawda czy wyzwanie”. Aby zacząć, Samuel
zgłosił się na ochotnika. Ta gra trwała dość długo, dlatego nie zdążyłam zająć
miejsca osoby dawającej pytania i zadania. Pytania były z początku proste, jak
skąd jesteś, ile masz lat itp. Okazało się przy tym, że jednak tylko ja mam 20
lat, dalej Michael, Eric i Josh mają po 21. Dylan, Dewon i Samuel 22, Loren i
Brandon po 23, a Kennedy, Dylan i Taylor po 24, a co bardziej nieprawdopodobne
to to, że tylko ja pochodzę z Londynu, większość jest z Manchester, Liverpool,
Yorkshire, czy Cardiff. Dopiero po jakimś czasie więcej osób zaczęło brać
wyzwania i jedno z nich dotyczyło mnie. Cory miał wykonać dla mnie taniec
erotyczny. Jedyne co robiłam to tylko się śmiałam, razem z pozostałymi.
Osobiście dwa razy wybrałam wyzwanie, wiem że, żeby wygrać muszę być
bezwzględna i bezwstydna, po prostu muszę się zmienić. Moje pierwsze wyzwanie
polegało na zlizaniu bitej śmietany z klaty Josh’a, a w ramach drugiego miałam
pocałować w policzek każdego faceta w tym pokoju.
Jutro miało
odbyć się pierwsze zadanie, gdzie zostanie wybrana BWR, większość osób poszła
spać już przed północą, jednak ja nadal siedziałam w salonie z Cory’m,
Samuel’em, Taylor’em i Dewon’em. Kennedy bardzo opierała się przed pójściem, bo
najwidoczniej nie chciała zostawiać mnie samej z nimi. Głównie patrzyłam jak
piją i coraz bardziej się odurzają, ale również bardzo dużo rozmawialiśmy, a
cały ten czas sączyłam szampana, który ani trochę na mnie nie działa. Po
godzinie 2.00 postanowiłam już iść spać. Pocałowałam Samuel’a i Taylor’a w
policzek po czym skierowałam
się do Dewon’a, który jednak miał inne
zamierzenie. Gdy się nad nim pochyliłam, przyciągnął mnie do siebie i zaczął
całować, nie opierałam się z kilku powodów. Po pierwsze to on od początku tego
dnia mi się podobał, po drugie i tak nie będzie tego jutro pamiętał, a po
trzecie to jestem tu po to żeby wygrać. Dewon może być w mojej grupie. Każdy
facet musi czuć się kochany przeze mnie. Wszystko by wygrać.
---------------------------
Prosze bardzo! <3 Mam nadzieję, że się spodoba, bo naprawdę długo nad nim pracowałam :)
Znów zaniżam poprzeczkę, 10 komentarzy i następny rozdział ;D A pamiętajcie, że w 10 będzie już One Direction~!
Cudowny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)) czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńOjeje :D Wspaniały rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny! :* Ciekawa jestem, co będzie między główną bohaterką, a Dewonem :D
OdpowiedzUsuńi-jego-zielone-oczy.blogspot.com
Awww*.* Nie no coraz bardziej twoje opowiadanie mi się podoba :d Ogólnie czuje ze będzie się działo coraz więcej :P Fajnie to wszystko zaczęłaś :P Pierwszy dzień a główna bohaterka już się całuję no no jestem ciekawa co będzie dalej :P
OdpowiedzUsuńKochana dużo weny czekam na kolejny :*
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam opowiadania o takiej tematyce czy jak to nazwać ale bardzo mi się podoba i czekam na coś nowego ♥
Hej. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nowy rozdział.
jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com
Świetny *.*
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Nie mogę się doczekać, twoje opowiadanie jest epickie!
OdpowiedzUsuńHej :) Zaczęłam dopiero czytać i muszę przyznać, ze spodobało mi się. Nawet bardzo :) Dlatego już teraz cofam się do początku i czytam :D
OdpowiedzUsuńA tutaj czekam na kolejny <3
Pozdrawiam cieplutko <3
@LoveWithHarold
onewayoranother-one-direction.blogspot.com
A więc to mnie przypadł zaszczyt bycia tym dziesiątym komentarze XD
OdpowiedzUsuńBosko piszesz i czekam na następny = D
http://wanna-reach-out-for-ya-1d.blogspot.com