Obserwatorzy

sobota, 22 marca 2014

Part 1. It wasn't a good day.

-Tęskniłaś?
 -Całe dwa tygodnie.
Uśmiechnął się do mnie i zaczął pocałunek. Chwilę później to ja go odepchnęłam, nadal nie dawało mi to spokoju.
-Czemu nie dzwoniłeś?
-Byłem zajęty, ale wysłałem sms-a. A tak poza tym, to przespałem się z jedną dziewczyną. To była jednorazowa sprawa.
Mówił to jakby komentował wyjątkowo nudny film. Nie chciałam pokazać, że się tym przejęłam skoro jemu to jest obojętne, jednak trudno było mi ukryć fakt, że wszystko we mnie krzyczy.
-Nie ma sprawy, dobrze że to powiedziałeś, bo ja też się z kimś przespałam, tylko żeby spróbować z innym.
-Mam nadzieję, że masz jego numer, bo nie chciałbym żebyś została sama.
Chciał odgarnąć mi kosmyk włosów z czoła, ale odepchnęłam go i odeszłam szybkim krokiem, nawet nie zważając na wołanie Trevora, który przechodził obok. Nie myśląc co robię, poszłam do sali 136 na pierwszy w tym roku szkolnym wykład.

Historia Wielkiej Brytanii- był to jedyny przedmiot  na którym można było rozmawiać, a nawet odespać noc. Byłam jako jedna z pierwszych na sali, jednak nie przygotowywałam się jak reszta obecnych osób, spuściłam głowę i czekałam aż wykład który się jeszcze nie rozpoczął, aż się skończy. Po kilku minutach miejsca obok mnie  zajęły Jess i Ems, ale nie miałam humoru wdać się w nasze stałe dyskusje. Gdy tak nie zabierałam głosu przez jakiś czas, zorientowały się, że coś jest nie tak, ale na szczęście profesor Higgins zaczął wykład, więc mogłam udawać że interesuje mnie przebieg wojny lotniczej nad Londynem w 1943 roku. Jednak dziewczyny nie dawały za wygraną.
-Przepraszam, ale czy razem z Destiny możemy zaprowadzić Emily do pielęgniarki, bo źle się czuje? - zapytała profesora Jess, ale niestety nie udało mi się uderzyć jej za użycie mojego pełnego imienia, bo zrobiła unik. Wyszłyśmy prędko z auli, miałyśmy już wolną pierwszą lekcję w tym roku. Nie odzywałam się dopóki nie weszłyśmy na schody przeciwpożarowe - jedno z miejsc, które 'należy' do mojej paczki. Pierwszoklasiści, którzy niekiedy nie wiedzą o tym, zostają dosłownie wyrzuceni stąd przez Zac'a lub Rick'a.
-Więc? - ponagliła mnie Jess.
Zawahałam się przez moment, ale opowiedziałam im szczegółowo wszystko to, co wydarzyło się dziś rano. Następnie musiałam wysłuchiwać licznych obelg kierowanych do mojego ex, ale nie dołączyłam się do tego, pragnęłam tylko aby ten dzień się skończył. Cały czas w głowie huczały mi jego spokojne słowa, to było jeszcze gorsze od tego niżby ogłosił to przez megafon. Nie mogłam znieść jego opanowania, tak jakby ten rok dla niego nic nie znaczył.
-Nie przejmuj się, Zac to zwykły dupek, dziwię się, że już go dawno nie zostawiłaś, nie był ciebie wart.
Miałam już odpowiedzieć Jess, że chciałabym się nie przejmować, ale zdałam sobie sprawę, że to nie takie proste zostawić za sobą roczny związek, gdy komuś poświęciło się tyle czasu, przynajmniej jemu było łatwo...
Na poniedziałek, w tegorocznym rozkładzie wykładów, przypadają nam tylko zajęcia z Historii Wielkiej Brytanii i Hagiografia Starożytna, dwa, najnudniejsze wykłady, dlatego postanowiłyśmy już dłużej nie zostawać w tym budynku, nie było w sumie po co. Mogłam się założyć o wszystko co mam, że zadzwonią wkrótce do mojej mamy przez to, ale nie było w tym nic strasznego. Ona już się do tego przyzwyczaiła, dzwonią do niej przynajmniej raz na tydzień (złe stopnie, wulgarny język, uciekanie z wykładów). Jestem już dorosła i w innej szkole by tego nie robili, ale University o London, to renomowana uczelnia ze starymi przyzwyczajeniami. Nie jestem tego pewna, ale mama chyba już nie odbiera tych telefonów, bo wie czemu dzwonią, niczym nowym jej nie zaskoczą.
Razem z Jess i Emily poszłyśmy najpierw do MilkeShake City - następne miejsce w którym bywamy codziennie (chyba, że nas nie ma w mieście) odkąd się znamy, czyli od ośmiu lat, przez to znają nas tam bardzo dobrze.
 Następnie poszłyśmy do centrum handlowego, co po kilku godzinach skończyło się tym, że wyszłyśmy obładowane tuzinami toreb. Tak zawsze kończą się nasze wypady na 'oglądanie' nowych kolekcji, ale mogłyśmy się tego spodziewać, bo jeszcze nigdy nie wyszłyśmy ze sklepu bez niczego.  Potem, gdy próbowałyśmy złapać taksówkę, co było swoją drogą bardzo trudnym zadaniem, ponieważ wszyscy o tej porze wracają w zacisze domowe, zadzwonił telefon Emily.
 Rozmawiała chwilę z kimś, ale rzucała tylko lakoniczne słowa, tj.: tak, nie, kiedy, więc nie mogłyśmy się domyśleć z kim rozmawia. Moment później rozłączyła się i podeszła do nas tanecznym krokiem i z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Zgadujcie kto dzwonił! - zaświergotała ucieszona.
-A skąd to możemy wiedzieć, na liście kontaktów masz jakieś 200 osób - odparła Jess, ale zapał Ems ani trochę nie zgasł.
-Ben! Załatwił nam 500 gram dla każdego!
Dopiero teraz zrozumiałam z czego tak się cieszyła, więc gdy już otrzeźwiałyśmy po tej informacji stałyśmy już we trzy, uśmiechając się do siebie jakbyśmy uciekły właśnie z psychiatryka.
-Gdzie?
-Koncert w tą sobotę w Arena O2. Nie powiedział mi czyj to koncert, mamy sobie sprawdzić. Bilety dostanę dzisiaj, prawdopodobnie będą pod wycieraczką jak zawsze.
Nie mogąc dłużej czekać, Jessica sprawdziła na telefonie czyj koncert będzie w tę sobotę w wyznaczonym miejscu. Od razu uśmiech znikł jej z twarzy.
-Nic dziwnego, że wybrał takie miejsce, nikt się nie domyśli wśród rozwrzeszczanych dzieciaków, na koncercie One Direction!
Nam również uśmiechy pozchodziły z twarzy. Od razu pomyślałam o tym, że tam nie pójdę, nie chcę obcierać się o setki dzieci podskakujących jak stado małp. Ale zgodziłam się, bo nie miałam innego wyjścia, najwyżej któreś dziecko straci przednie zęby.
Nie miałyśmy okazji dłużej o tym rozmawiać, bo podjechała moja mama -nie wiadomo jak nas znalazła - i zaoferowała podwózkę, ale to raczej nie było pytanie, tylko rozkaz, nie miałyśmy wyboru, musiałyśmy wsiąść.
Ben... Znamy go w sumie to nie wiem skąd,to jakiś znajomy Emily, który jest dealerem. To głównie też dzięki niemu rozpoczęła się nasza przygoda z narkotykami. Zachowujemy czysto biznesowe stosunki, ale nikt nikomu niczego nie narzuca, a jego wielkim plusem jest to, że zawsze opłaca nam miejsce gdzie ma dokonać się transakcja, jak ten koncert, wszystko zapłacił, albo na rozdanie nagród Brit Awards 2012, gdzie pierwszy raz zetknęłam się z czymś takim jak One Direction, oczywiście nie poznałam ich, ale słyszałam i od tamtej pory nie chcę mieć z nimi nic doczynienia.
 Gdy dziewczyny były już u siebie, dojechałyśmy z mamą do naszego mieszkania. Zanim weszłam do swojego pokoju, zobaczyłam że babcia uśmiecha się do mnie jak dziecko, którego dostało worek cukierków. Podniosłam wysoko brwi i nacisnęłam klamkę.
Dopiero gdy zamknęłam za sobą drzwi, zorientowałam się o co jej chodziło.
-Co tutaj robisz?
-Słyszałem od Zac'a...
-Słuchaj Trevor. Nie musisz przychodzić specjalnie do mnie, tylko dlatego, że nie jestem już z Zac'iem - przerwałam mu.
-Tak wiem, ale chciałem cię spytać czy wszystko okej.
 Uśmiechnęłam się do przyjaciela, przejechał całe miasto, żeby tylko się tego dowiedzieć.
-To nie jest koniec świata.
-Chciałbym żebyś wiedziała, że gdybym był nim, nie pozwoliłbym ci odejść.
-Ale nim nie jesteś.
-Tak, tylko że nie zawsze się z nim zgadzam.
-Rozumiem.
-Mam nadzieję, że nadal będziemy się przyjaźnić.
-Ja też.
-Spoko.
-Spoko.
Czasami nie mogłam uwierzyć w to, że los obdarzył mnie tak wspaniałym przyjacielem jakim jest Trev. Chciał zostać u mnie dłużej, a ja jak najbardziej popierałam ten pomysł, lecz jego ojciec kazał mu wracać.  Po jego wizycie humor polepszył mi się i nie byłam tak zdołowana jak rano, ale można było zauważyć, że nie byłam wcale tak smutna jak każda dziewczyna, która straciła chłopaka. Dlatego zastanawiałam się nad tym. Skoro nie uroniłam nawet jednej łzy, to czy tak naprawdę kochałam Zac'a, czy może raczej byłam z nim, bo tak było najwygodniej. Nie miałam pojęcia co o tym myśleć, martwiłam się jedynie o przyjaciół: atmosfera będzie teraz napięta, bo dwie na sześć osób nie odzywają się do siebie, to nie będą już te same wypady co kiedyś.
Po odprowadzeniu Trevor'a do drzwi, gdzie staliśmy dopóki jego ojciec ponownie nie zadzwonił, wróciłam do siebie. Jak zawsze, gdy byłam sama w moim pokoju, rozebrałam się do bielizny i usiadłam na dywanie, opierając się o łóżko, a na kolanach trzymając laptop. Kiedyś pisałam tylko wiadomości na telefonie, ale w porę zdałam sobie sprawę, że 1000 sms'ów nie wystarcza mi na miesiąc, dlatego zawsze po przyjściu do domu, pierwsze co robię to piszę z przyjaciółmi na czacie, tak jest łatwiej.
 Zawsze jest ktoś aktywny, dlatego nigdy nie mogę narzekać, że na kogoś czekam lub że się nudzę.
*Mam bilety! I coś jeszcze!* napisała Emily, tak szybko, jakby tylko na mnie czekała.
*Czyli co?*
*Któryś z tych pedałów obchodzi urodziny 13 wrześnie, w tę sobotę po koncercie! Mam zaproszenia!*
*Od Ben'a*
Choć tak naprawdę nie miałam ochoty bawić się z pięcioma gejami i ich znajomymi, ale miałam zamiar tam pójść, dla moich przyjaciół i dla drogiego alkoholu, trzeba wykorzystać bogaczy gdy jest okazja.
Tylko jedno mnie zdziwiło, skoro wyprawia własne urodziny, to czemu można nabyć zaproszenia? Powinna to być zamknięta impreza. Ale najprawdopodobniejszym wyjaśnieniem jest to, że po prostu chce zarobić na tych zaproszeniach.
Pomimo tego, że Trevor, Jessica i Emily poprawili mi trochę humor, to i tak nie był dobry dzień.

-------------

Więc to jest 1 rozdział! :) Pisałam go w dość chaotyczny sposób, ale mam nadzieję, że się spodoba.
*Wiadomość do pewnego anonimka* - to, że zostawisz tu dość aprobujący i demotywujący komentarz nie oznacza, że mnie to ruszy :D
Tak wiem, że z początku może trochę przypominać film LOL, ale spokojnie, to tylko początek, przed nami dziesiątki rozdziałów, już w następnym będzie coś zupełnie innego.

Zostawiam wam aska, jeśli chcecie o coś zapytać:)
 http://ask.fm/oliviablogger

7 komentarzy:

  1. Kiedy przeczytałam pierwsze zdania pomyślałam sobie "Proszę niech tylko nie zrobi z tego opowiadania, filmu LOL". Dosłownie modliłam się o to i widać moje modły zostały wysłuchane :D. Bardzo nie lubię kiedy ktoś zmienia aktorów na własne potrzeby i pisze opowiadanie na podstawie filmu jednak u ciebie tego nie ma ;D. I mam nadzieję ,że nie będzie (to nie prośba - to rozkaz).
    Rozdział ciekawy. Serio. Tess jest kompletnie inną osobą niż ja ale lubię poczytać sobie o właśnie takich charakterach ;D.
    Czekam na nn ;)
    Black Star

    czego-oczy-nie-widza.blogspot.com <----- pojawił się już trzeci rozdział! Opowiadanie fantasty! Zapraszam do czytania!
    czarna-otchlan-pustki.blgospot.com <------- zwykły, internetowy pamiętnik nastolatki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały *.* Czekam nn ^^
    lowcy-straznicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podoba. Bardzo ciekawa fabuła. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nu nu...nieźle sie dzieje :D
    Czekam na nexta.Mam nadzijee ,że pojawi się niebawem :D
    A tymczasem zapraszam do siebie na 10 rozdzial z życia Sary.
    Pozdrawiam Wigi <3
    http://themoordeath.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy :) lowcy-straznicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no spoczko :*
    Haha pięć pedałów? Coś czuję, że szybko zmieni zdanie :))
    Ojjjj urodziny Niallusia! Hmmm może być gruba biba!
    A o koncercie nie wspomnę :-)
    Czekam na nn!
    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. http://themoordeath.blogspot.com nowy rozdział :>

    PRZEPRASZAM ZA SPAM,ale nie mam bladego pojęcia gdzie Cię o nim informować :<

    OdpowiedzUsuń

Komentujesz, motywujesz!